🐀 Walka Z Bykami Hiszpania

Czternaścioro rannych, w tym dwie osoby w ciężkim stanie - tak zakończył się w Pampelunie, na północy Hiszpanii, drugi bieg z bykami. Biegi są największą Hiszpania: 14 osób rannych podczas biegu z bykami - Wydarzenia w INTERIA.PL
Corrida (od hiszpańskiego correr, czyli „biegać”) to tradycyjna i rytualna walka człowieka z bykiem, odbywająca się na specjalnie do tego celu przygotowanej arenie (zwanej arena de toros). Nie wiadomo dokładnie, jakie są początki korridy – jedni wskazują na Arabów, którzy przez osiem wieków zajmowali Półwysep Iberyjski, inni sięgają czasów jeszcze wcześniejszych wskazując Kartagińczyków i Rzymian jako tych, którzy rozwinęli zwyczaj korridy w Hiszpanii. El Encierro. Źródło: Internet Tradycja ta rozwinęła się również w Ameryce Środkowej i Południowej, czyli wszędzie tam, gdzie swoją obecność zaznaczyli Hiszpanie, ale także w południowej Francji oraz w portugalskim Ribatejo. Walka z bykami może przybrać różne formy: cours camarguaises we Francji (jest to bezkrwawa korrida, na której ubrani na biało mężczyźni mają za zadanie zdjąć wstążki z rogów byka), czy też czegoś w rodzaju korridy, zwanej encierro i odbywającej się podczas święta Sanfermines w hiszpańskiej Pampelunie (encierro polega na gonitwie z bykami po ulicach miasta). Nie trzeba być obrońcą praw zwierząt, aby zauważyć bestialstwo tej tradycji. Nawet jeśli byk nie jest bezpośrednio męczony i zabijany przez torreadora na arenie na oczach ucieszonego tłumu ludzi, „zabawy” z przestraszonymi bykami osaczonymi przez tłum i drażnionymi przez śmiałków nie można nazwać czymś zabawnym czy humanitarnym. Potrafię zrozumieć, że tego typu praktyki były popularne setki lat temu, kiedy to ludzie byli na ogół o wiele bardziej brutalni od współczesnego człowieka, jednak w dzisiejszych czasach maltretowanie zwierząt nie powinno mieć w ogóle miejsca. To moja własna opinia, jednak nie mieści mi się w głowie, jak cierpienie jakiegokolwiek zwierzaka może sprawiać komukolwiek radość i napawać dumą. Jak widzicie, nie mam dla tej południowoeuropejskiej tradycji nic na obronę, i jednocześnie żywię ogromną nadzieję, że już wkrótce korrida zostanie zakazana w całej Hiszpanii, Francji, Portugalii i Ameryce Łacińskiej. Dlaczego jednak korrida wciąż cieszy się popularnością? Oto moje wnioski: 1. TRADYCJA: Niestety, jak to często bywa również w przypadku najgłupszych zwyczajów narodowych, corrida de toros to tradycja. Jesteś Hiszpanem? Jesteś patriotą? A więc masz pełne prawo, a nawet obowiązek, kultywować narodowe, pradawne tradycje. Bo przecież czym byłaby Hiszpania bez symbolu byka? Ba, w dodatku to właśnie tradycja nie obarcza nas poczuciem winy za wyrządzane zwierzakom zło – bo korrida zawsze istniała i jest dumą narodową! 2. CORRIDA DOBRZE SIĘ SPRZEDAJE: Hiszpanie to nie jedyna nacja na tym świecie pasjonująca się widokiem męczonych byków. Byłabym w tym osądzie bardzo niesprawiedliwa, tym bardziej że obecnie wielu Hiszpanów oponuje walkom z bykami. Wydaje mi się, że corrida istnieje wciąż głównie ze względu na turystów, którzy są często o wiele bardziej brutalni w swej naturze od rodzimych mieszkańców Hiszpanii. Wielu ludzi z całego świata obiera sobie korridę za jeden z celów ich podróży na Półwysep Iberyjski – przecież należy poznać wszystkie tradycje Hiszpanii. Korrida stała się jakby symbolem tego kraju, zaś takiego samego pokazu nie zobaczymy przecież u siebie. 3. ROZRYWKA: Dawniej rozrywką było oglądanie walk gladiatorów czy też egzekucji więźniów. Czy w obecnych czasach też uznalibyśmy to za rozrywkę? Oczywiście że nie. A jednak walki z bykami, chociaż równie krwawe i bestialskie, wciąż cieszą się taką popularnością! Podobno ludzi przyciąga widok krwi, znęcania się, no i ta adrenalina, kiedy można samemu spróbować uciec przed rozwścieczonym bykiem na Sanfermines, lub też oglądać z napięciem drażnienie byka przez torreadora. Patrząc na to, jakim powodzeniem wciąż cieszą się korridy, byłabym w stanie uwierzyć, że to właśnie widok krwi i znęcania się nad zwierzętami przyciąga ludzi (niestety!). 4. PRZECIEŻ TO TYLKO ZWIERZĘ: Byk to samiec krowy. A krowy się je. Byki zresztą również. Kto będzie dbał o to, czy to zwierzę cierpi – przecież codziennie miliony krów i świń też idzie na rzeź. Byk to tylko głupie zwierzę, z którym możemy zrobić, co nam się żywnie podoba. Zresztą, i tak krąży przekonanie, że byk niewiele cierpi podczas korridy. 5. ZAROBEK I SŁAWA: Dla tych, którzy zajmują się korridą profesjonalnie (torreadorzy, metadorzy, itd.) jest to sposób na zaistnienie w tym wielkim świecie. W Hiszpanii torreadorzy mogą zarobić krocie na efektywnych walkach z bykami. Do tego dochodzi jeszcze sława – nazwiska najbardziej znanych torreadorów zapiszą się w historii. O autorze Więcej o autorze Ela Założycielka Hiszpañski bez problemu, poliglotka, pasjonatka języków obcych, krajów hiszpańskojęzycznych i podróży dookoła świata. Więcej od Ela
  1. Κե ρው
    1. Еጁеኜի խ кохጪцረдоձի
    2. Р онը
  2. Твጀμу сըጂиպ идобарεጃо
Filia nr 4 Biblioteki Elbląskiej przy ul. Ogólnej zaprasza na drugą odsłonę konkursu ortograficznego „Walka z bykami”, tym razem skierowanego do dorosłych. Konkurs odbędzie się 2 czerwca (czwartek) o godz. 17.00 w sali kinowej Biblioteki Elbląskiej przy ul. św. Ducha 3-7. Walka z bykiem to „sport” dla ludzi o mocnych nerwach. Zdecydowanie uważamy, że ciężko nazwać te rozgrywki sportem. Przynajmniej z perspektywy obserwatora. Uprzedzamy, że osoby wrażliwe na krzywdę zwierząt nie powinny brać udziału w takich wydarzeniach. Walki byków to widowiska charakterystyczne głównie dla Portugalii i Hiszpanii. Wielu z Was zapewne nie zdaje sobie sprawy, że pomiędzy hiszpańskim a portugalskim pokazem istnieje sporo różnic, których warto mieć świadomość. Zwłaszcza, jeśli planujemy w przyszłości obejrzeć walki byków na żywo. Portugalia kontra Hiszpania Portugalia W Portugalii walki byków cieszą się niesłabnącą popularnością. Bilety sprzedają się jak świeże bułeczki. Nawet mimo faktu, że w 2012 roku podniesiono na nie stawkę podatku VAT (z 6 na 13 procent). Tourady, czyli portugalskie walki byków odbywają się w wielu miastach w kraju. Bardzo popularne są w Lizbonie, Santarém, Vila Franca i Xira. Wydarzenia z myślą o turystach organizowane są w Lagos albo w Albufeira w regionie Algarve. Co ważne – podczas tourady nie wolno zabijać byka. To jedna z podstawowych różnić pomiędzy portugalskim a hiszpańskim widowiskiem. W Portugalii starcie rozpoczyna się pomiędzy bykiem, ze specjalnymi kapturkami na rogach, a jeźdźcem, ubranym w charakterystyczny XVIII-wieczny, bogato zdobiony strój. Kiedy zakończy się emocjonujący pojedynek jeden na jednego, na arenę wkraczają forcados, czyli naganiacze. Celem forcados jest okiełznanie zmęczonego już zwierzęcia, które zazwyczaj mimo wycieńczenia jest bardzo rozwścieczone. Najważniejsza rola przypada śmiałkowi, który stoi na przodzie. Jego zadaniem jest wykonanie energicznego skoku, najlepiej przez rogi byka. Następnie wszyscy starają się (bez użycia broni) powalić zwierzę na ziemię. Portugalskie walki byków to również matadorzy i pikadorzy. W zależności od regionu kraju części walki, w których biorą udział mogą się między sobą różnić. W niektórych częściach Portugalii na arenę wkracza matador z czerwoną chustą (tak jak w przypadku hiszpańskiej korridy). Chusta ma za zadanie odwrócenie uwagi byka oraz prowokowanie zwierzęcia. W innych regionach zamiast matadora pojawia się pikador, czyli jeździec z lancą, którego celem jest przewrócenie na ziemię rannego i słabego już zwierzęcia. Hiszpania Hiszpańska walka byków, zwana korridą (corrida) to proceder jeszcze bardziej drastyczny. Każdego roku w imię sportu i rozrywki ponad 30 tysięcy byków umiera w katuszach na hiszpańskich arenach. Aż 50% mieszkańców Hiszpanii jest przeciwna tego typu rozrywce. Niestety, mimo tego biznes kwitnie i rozwija się naprawdę dobrze. Zanim byk rozpocznie walkę na arenie, jest przetrzymywany w ciemnej klatce. Kiedy zostaje wypuszczony zazwyczaj jest mocno zdezorientowany i niepewny. Sytuację tę wykorzystują torreadorzy, którzy próbują wyprowadzić go z równowagi przy pomocy czerwonych peleryn, którymi machają i prowokują zwierzę, doprowadzając do wycieńczenia. Arena do corridy w Madrycie - Plaza de Toros de Las Ventas Następnie do akcji wkraczają pikadorzy na koniach. Do ich zadań należy wbijanie ostrzy w kark oraz barki byka. Ostrza są wbijane między łopatki tak głęboko, jak to tylko możliwe. W wyniku takiego działania zwierzę nie jest w stanie podnieść głowy, jest też całkowicie bezbronne i osłabione. Kiedy byk jest już bardzo słaby i obezwładniony z powodu odniesionych ran, matador przystępuje do powolnego zabijania. Przy pomocy bardzo cienkiej szpady usiłuje przebić serce lub kluczowe naczynia krwionośne. Jeśli mu się to nie udaje, asystent próbuje przebić kark. To straszne, że w dzisiejszych czasach takie rozrywki przyciągają naprawdę ogromne rzesze obserwatorów. Pomimo niechlubnej sławy dotyczącej samych widowisk z bykami w roli głównej, polecamy odwiedzenie przynajmniej raz w życiu samej areny. Walka z bykami hit czy kit? La Ciotat – brama do Calanques; Prowansja kiedy kwitnie lawenda; Montpellier ma najseksowniejsze tramwaje; Marsylia. Atrakcje Marsylii – Co leży po jasnej stronie miasta słynącego ze strzelanin? Marsylia- początki; Bye bye Miasto Kałasznikowa. Witaj Hiszpanio! Menton, Riwiera Francuska; Żandarm z Saint Spis treści. Ronda to jedno z białych miasteczek zwanych pueblos blancos, wkomponowanych malowniczo we wzgórza tej części Hiszpanii. Miasto słynie bowiem z charakterystycznych dla Andaluzji niskich, białych budynków. Jest to także jedno z najstarszych miast Hiszpanii. Co także ciekawe, Ronda podzielona jest na dwie części, które łączy kamienny most z trzema łukami, zawieszony malowniczo nad wąwozem. Wybierając się do Rondy, wybieramy się praktycznie w góry. Tzn. takie wyższe góry niż to bywa standardowo w Andaluzji. Wyruszyliśmy może nie aż tak bardzo wcześnie, bo ok. godz. 8 rano. Hiszpańskie zwyczaje. Jak na Hiszpanię było jednak wcześnie, gdyż dzień się dopiero powoli budził. Wschód słońca w Hiszpanii jest jakieś 1,5 godziny później niż w Polsce, do czego ciężko było się nam przyzwyczaić w czasie pobytu na Półwyspie Iberyjskim. Za to dzień wydawał się dłuższy, bo zachód słońca był praktycznie dwie godziny później. Nic więc dziwnego, że Hiszpanie jedzą później kolację niż my. Serwowanie kolacji w hotelach zaczyna się zwykle dopiero o godz. 20:00, choć zdarzają się hotele, w których można zjeść od godz. 19:00. Większość Hiszpanów przychodziła jednak później na kolację. Główne wydanie hiszpańskiego odpowiednika naszych telewizyjnych „Wiadomości” również emitowane jest później. Ludzie przystosowali się do tego, że dzień kończy się o te 2 godziny później. Będąc już w Rondzie, zdecydowanie dało się odczuć nieco niższą temperaturę powietrza i bardziej rześkie powietrze. Słońce jeszcze powoli się rozkręcało, by dopiero później pokazać nam swoje ciepło. Jadąc do Rondy, warto mieć na uwadze górzysty charakter tego miejsca i zabrać ze sobą coś na wierzch – przynajmniej na chłodniejsze poranki. Postaram się przedstawić poniżej, że Ronda to nie tylko słynny most Puente Nuevo. Przejdziemy się trochę po miasteczku i odkryjemy dwie dzielnice, na które podzielona jest Ronda. Będą także najsłynniejsze punkty widokowe, ciekawe miejsca warte zobaczenia oraz coś dla koneserów szynki jamón serrano. Mapę Rondy z zaznaczonymi ważniejszymi punktami w miasteczku znajdziesz tutaj. Most Puente Nuevo w Rondzie. Najbardziej charakterystycznym punktem w mieście jest z pewnością XVIII-wieczny, kamienny most Puente Nuevo (w tłumaczeniu Nowy Most). Budowa mostu w tym miejscu była zresztą nie lada wyzwaniem. Pierwotna próba z 1735 r., podjęta za panowania Króla Felipa V, polegała na próbie zbudowania mostu w formie jednego łuku o średnicy 35 metrów. Próba ta zakończyła się tragicznie. Pięć lat później most się zawalił, zabijając prawie 50 osób. Ostatecznie zlecenie na zaprojektowanie mostu, który ostał się do dzisiaj, otrzymał architekt José Martin de Aldehuela. Most Puente Nuevo został jego najwybitniejszym dziełem. Został wybudowany w 1793 r., a jego budowa trwała prawie 42 lata. Most łączy ze sobą dwie skalne ściany wąwozu i jednocześnie dwie części miasta. Starsza część miasta nazywa się La Ciudad. Ta część pochodzi pierwotnie z czasów arabskich, tj. przed rekonkwistą (z hiszp. reconquista – ponowne zdobycie). Jej początki sięgają więc czasów przed walką chrześcijan o wyparcie Maurów (czyli potomków Arabów i Berberów) z Półwyspu Iberyjskiego, która to walka trwała od VIII do XV wieku). Młodsza część Rondy, wybudowana już po rekonkwiście, to El Mercadillo. Co więcej, most jest zawieszony nad przepaścią będącą jednocześnie głębokim na ok. 160-200 metrów i szerokim w niektórych miejscach na prawie 100 metrów wąwozem, z przepływającą poniżej rzeką Guadaletin (inaczej Guadalevin). Wąwóz ten nazywa się Tajo (lub El Tajo), czyli w tłumaczeniu przecinający. Inne mosty nad wąwozem El Tajo, czyli Puente de San Miguel oraz Puente Viejo. Most Puente Nuevo został wybudowany w celu usprawnienia przeprawy przez wąwóz. Prócz Puente Nuevo przez wąwóz biegną także dwa inne mosty. Pierwszy z nich, zwany Puente de San Miguel (a także Puente Arabe, czyli Arabski Most), został zbudowany ok. IX wieku przez Maurów. Nie jest on jednak zbyt wygodny, gdyż aby przejść przez wąwóz, trzeba pokonać ok. 120 schodów w górę i w dół. Drugi most, zwany Puente Viejo (czyli Stary Most), został zbudowany w 1616 r. na fundamentach wcześniejszego, rzymskiego mostu. Punkt widokowy Mirador de Aldehuela. Wybierz się koniecznie na punkt widokowy Mirador de Aldehuela, skąd zobaczysz wąwóz i most Puente Nuevo z charakterystycznymi 3 łukami. Nad środkowym łukiem mostu mieściło się kiedyś więzienie. Kafelkowy mural Mirador de los Viajeros Romanticos. Przechodząc przez most w stronę dzielnicy La Ciudad, na pewno dostrzeżesz fasadę budynku ozdobioną ceramicznymi płytkami azulejos. Kafelki przedstawiają widok na Rondę. Muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawa i atrakcyjna wizualnie forma urozmaicenia fasady. Jednak Ronda to nie tylko kamienny most, choć on z pewnością zrobi na Tobie niemałe wrażenie. Rozejrzyj się jednak bardziej po miasteczku i poznaj inne jego zakątki. Ronda jako pueblo blanco z casas colgadas. Nie zaprzeczę, że most Puente Nuevo jest bardzo piękny i unikatowy. To jednak, z czym kojarzy mi się Andaluzja, to pueblos blancos i casas colgadas. Pueblos blancos to charakterystyczne, białe miasteczka Andaluzji. Pięknie odcinają się od zieleni wzgórz. Jest to swoisty krajobraz Andaluzji, czyli południowej części Hiszpanii. Także w Rondzie można zobaczyć te niskie, białe zabudowania, przepięknie wkomponowane w górzyste ukształtowanie terenu. Ronda to także casas colgadas, czyli wiszące nad urwiskiem domy. Park Alameda del Tajo. Wybierz się także na spacer do parku Alameda del Tajo, gdzie znajdziesz wytchnienie od zgiełku miasta i odpoczniesz od hiszpańskiego słońca. Przy okazji zobaczysz ciekawe rzeźby oraz gatunki drzew i roślin, których być może wcześniej nie widziałeś. Deptak nad urwiskiem Paseo De Los Ingleses. Przechodząc przez park, kieruj się w stronę deptaku nad urwiskiem Paseo De Los Ingleses, skąd rozpościera się przepiękny widok na dolinę rzeki Guadaletin (Guadalevin). W tle widać także Góry Grazalema (Sierra de Grazalema) – najwyższe pasmo górskie prowincji Kadyks. Te piękne widoki na pewno Cię zachwycą. Arena Plaza de Toros w Rondzie. Idąc dalej dotrzesz do placu obok areny Plaza de Toros. Na placu przed areną znajduje się charakterystyczny pomnik byka. Mieszcząca się obok placu arena do walki z bykami – Plaza de Toros de la Real Maestranza de Caballería de Ronda – została zaprojektowana przez José Martín de Aldehuela. Arena została wybudowana w całości z kamienia. Co ciekawe, niektóre źródła uznają ją za najstarszą i największą arenę do walki z bykami w Hiszpanii. Czy Plaza de Toros w Rondzie jest największą areną w Hiszpanii? Jest tu pewien haczyk. Arena w Rondzie posiada bowiem tylko miejsc na widowni. Skąd zatem miano największej areny w Hiszpanii? Przewodniki podające arenę w Rondzie za największą, odnoszą się bowiem do średnicy piaszczystej części areny, czyli tzw. rueda. Jest to ubite piaszczyste podłoże, na którym odbywają się walki z bykami. Średnica ruedy na arenie w Rondzie wynosi 66 metrów. Jest przy tym większa o 6 metrów od średnicy areny Plaza Toros Las Ventas znajdującej się w Madrycie (która uznawana jest za drugi największy tego typu okrąg). A może Plaza de Toros w Rondzie jest najstarszą areną w Hiszpanii? Wszystko zależy od tego, czy bierzemy pod uwagę datę trwałego zakończenia budowy, czy datę inauguracyjnej corridy w tym miejscu. Niektóre źródła podają, że najstarszą areną do walki z bykami jest arena w Sewilli, czyli Plaza de Toros de la Real Maestranza de Caballería de Sevilla. Arena w Sewilli miała rozpoczętą budowę konstrukcji w 1761 r., a ukończono ją w 1785 r. Dla porównania, rozpoczęcie budowy areny w Rondzie miało miejsce w 1779 r., zaś ukończono ją w 1784 r., czyli rok wcześniej niż arenę w Sewilli. Ronda - tutaj odbyła się pierwsza corrida. Za tym jednak, by uznać arenę w Rondzie za najstarszą, przemawia także to, że corrida odbyła się tu wcześniej niż w Sewilli, bo już 11 maja 1784 r. Jednakże w czasie inauguracyjnej corridy doszło do zawalenia się części konstrukcji. Uważa się, że było to spowodowane naruszeniem przez żołnierza zwanego Isidoro Espinosa jednego z filaru w niedokończonej sekcji, co spowodowało częściowe zawalenie się areny. Najpierw zawaliło się 16 głównych balkonów. Widownia zaczęła uciekać w popłochu, w obawie o własne życie lub w poszukiwaniu pomocy dla rannych. Było ogromne zamieszanie. Ludzie popędzili w popłochu do bram wyjściowych. W czasie tej katastrofy budowlanej zginęło 10 osób, łącznie z żołnierzem, który ją wywołał. Obiekt został następnie zamknięty do czasu jego naprawy. Dlatego też nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Z jednej strony budowę areny w Rondzie szybciej ukończono i szybciej zorganizowano tu corridę niż na innych arenach Hiszpanii. Jednakże po katastrofie budowlanej konieczna była naprawa obiektu. Nawiasem mówiąc, zupełnie niezrozumiała jest dla mnie corrida, czyli hiszpańska, tradycyjna walka z bykiem. Nigdy nie zrozumiem także fenomenu gonitw byków odbywających się co roku w Pampelunie. Jest to dla mnie okrucieństwo i znęcanie się nad zwierzętami – odbywające się pod płaszczykiem tradycji. Informacje o biletach na arenę znajdziesz tutaj. W poniedziałki (w godz. 8:00-10:00), wtorki (w godz. 9:00-10:00) i środy (w godz. 9:00-10:00) obiekt można zwiedzić za darmo (za wyjątkiem określonych dni). Ronda jako miejsce inspiracji Ernesta Hemingwaya. Idąc dalej, miniesz kolejne tereny zielone. Po drodze odwiedzisz pomnik Ernesta Hemingwaya, który znajduje się między Plaza de Toros a punktem widokowym Mirador de Ronda. Pomnik nie jest zbyt zachwycający – ot wykonana z brązu podobizna pisarza na kamiennej płycie. Warto jednak wspomnieć o Hemingwayu w kontekście umiłowania przez niego krajobrazów Andaluzji i umiejętności opisu samej Rondy. Hemingway opisał bowiem Rondę w bardzo treściwy, ale jednocześnie trafny sposób: Całe miasto jak okiem sięgnąć jest niczym innym, jak romantyczną kulisą teatralną. To właśnie w Rondzie Hemingway spędził swoje ostatnie urodziny. Uwielbiał walki byków, podziwiał także męstwo oraz odwagę toreadorów, którzy ryzykują własnym życiem w starciu z bykiem. Hemingway był miłośnikiem Rondy i całej Andaluzji. Do tego stopnia, że uważa się, że wzorem dla miasteczka będącego miejscem akcji napisanej przez niego powieści „Komu bije dzwon” była właśnie Ronda. Główny bohater Robert Jordan dociera w 1936 r. do małego miasteczka w górach, znajdującego się za linią frontu w czasie hiszpańskiej wojny domowej. Ma w nim wysadzić most. Zakochuje się przy tym w młodej dziewczynie Marii. Zaprzyjaźnia także z partyzantami. W książce znajdziesz także opowieści o miłości do Hiszpanii i corridach. Jedną z ważniejszych scen w książce jest również zrzucenie sympatyków faszystów z klifu. Uważa się, że inspiracją dla pisarza był wąwóz El Tajo oraz to, że prawdopodobnie w czasie hiszpańskiej wojny domowej w 1936 roku z mostu zrzucono ok. 5000 osób. Miasto uhonorowało pisarza nadając jego imię jednej z uliczek niedaleko Plaza de Toros. Mirador de Ronda. Będąc w Rondzie, koniecznie przejdź przez park niedaleko Plaza de Toros i zajrzyj na punkt widokowy Mirador de Ronda z charakterystyczną niewielką altanką i balkonikiem nad przepaścią. Tego typu balkoniki nazywane są potocznie przez Hiszpanów Balcons Coños. Stojąc bowiem na takim Balcón del Coño i widząc widok rozciągający się pod Tobą, być może przyjdzie Ci do głowy odpowiednik słowa Coño!, czyli jednego z hiszpańskich wulgaryzmów. Jeśli zaś chcesz poznać znaczenie tego słowa, będziesz musiał się wybrać do Rondy i stanąć na takim balkonie. Dom imienia Jana Bosco (Casa de Don Bosco). Kolejnym miejscem wartym zobaczenia w Rondzie jest Dom imienia Jana Bosco (Juana de Bosco), znajdujący się w starszej części miasta, czyli La Ciudad. Św. Jan Bosco był założycielem zakonu męskiego Salezjanów. Sam dom został wybudowany w modernistycznym stylu na początku XX wieku. Aktualnie jest tu prowadzone muzeum z zachowanymi eksponatami (głównie meblami) z tamtych czasów. Jeśli natomiast nie jesteś miłośnikiem muzealnych eksponatów, wybierz się tu choćby dla widoków rozpościerających się z tarasu. Na tarasie można także odpocząć przy sadzawce z niewielką fontanną i wśród kwiatów. Ławki i inne elementy w ogrodzie są pokryte ceramicznymi płytkami w różne geometryczne wzory. Idąc dalej dzielnicą La Ciudad, natknęliśmy się na białe budynki. Byliśmy wszak w pueblo blanco, czyli w białym miasteczku. Warto przejść się wybrukowanymi uliczkami Rondy, by odkryć uroki tego miejsca. Kolegiata Najświętszej Marii Panny (Santa Maria Mayor) w Rondzie. W ramach spaceru po Rondzie, wybraliśmy się także do Kolegiaty Najświętszej Marii Panny (Iglesia de Santa María la Mayor) z ośmioboczną dzwonnicą. Bilet wstępu do świątyni kosztuje dla indywidualnych turystów 4,5 € (dla mieszkańców Rondy wstęp jest bezpłatny). W cenie biletu otrzymasz audioprzewodnik. Dzieci poniżej 10 lat nie płacą za wstęp, dzieci między 11 a 18 rokiem życia oraz osoby niepełnosprawne – płacą 2 €. Godziny otwarcia: od kwietnia do września – 10:00-20:00, w marcu i październiku – 10:00-19:00, od listopada do lutego – 10:00-18:00, w niedziele w czasie mszy (13:00-14:00) kościół jest niedostępny dla zwiedzających . W czasach rządów Maurów na tych terenach, powstał tu w XIII w. meczet, który został uznany za największy meczet w ówczesnej Medynie. Z tego okresu do dzisiaj zachował się łuk mirhabu (czyli niszy wskazującej kierunek modlitwy – Mekki) oraz fragment ściany z ataurique, czyli arabeskowym ornamentem. Po podboju miasta przez chrześcijan, katoliccy monarchowie nakazali zbudowanie kościoła w miejscu meczetu. Prace budowlane rozpoczęły się w 1485 r., a ostatecznie zakończyły się pod koniec XVII wieku. Kolegiata w Rondzie zbudowana w różnych stylach. Można powiedzieć, że Kolegiata jest podzielona na trzy części: barokową (z ołtarzem głównym), renesansową (w centralnej części) i gotycką (z chórem i za chórem). W świątyni zwraca uwagę barokowy ołtarz główny poświęcony Matce Boskiej Bolesnej (Virgen del Mayor Dolor), podzielony na trzy sekcje z bogato zdobionymi nawami bocznymi. Część renesansowa natomiast zwraca na siebie uwagę dwoma kolumnami w centralnej części świątyni o idealnych proporcjach, a także pięknym, kutym żyrandolem z kryształów. Część gotycka jest najstarszą w świątyni. Najbardziej urzekło mnie rozbudowane i bogato zdobione miejsce przeznaczone dla chóru. Składa się z dwóch pięter i jest w całości wykonane z drewna – z orzecha włoskiego i cedru. Niższa część chóru składa się z 12 miejsc siedzących, na oparciach których znajdują się rzeźbione symbole litanii do Matki Boskiej. Górna część chóru składa się zaś z 24 miejsc, na których wyrzeźbiono symbole Najświętszego Serca, apostołów i świętych. Dla mnie – coś pięknego. Za chórem znajdują się zaś nawy, które zostały wybudowane w stylu gotyckim. Mimo, że trzęsienie ziemi z 1580 r. zniszczyło część oryginalnej konstrukcji, ostały się nadal gotyckie łuki i kolumny, które je wspierają. Kolumny stoją na kapitelach z kwiatowymi motywami w kształcie ostu. Figury Matki Boskiej w Kolegiacie w Rondzie. Fresk z Ostatnią Wieczerzą. Charakterystyczne dla tego kościoła jest mnogość figur Matki Boskiej, przystrojonych w bogato zdobione szaty. Wyglądają dzięki temu bardzo realistycznie. Co więcej, ich szaty są zmieniane co jakiś czas, stosownie do uroczystości. Ciekawym elementem świątyni jest także fresk w Kolegiacie w Rondzie przedstawiający Ostatnią Wieczerzę Chrystusa i dwunastu apostołów. Fresk jest o tyle interesujący, że jeśli przyjrzysz się bliżej, na pewno zauważysz, że wszystkie postacie zostały namalowane bardzo kobieco. Można nawet powiedzieć, że zostały namalowane wręcz tak, jakby były kobietami. Więcej zaś o historii Kolegiaty w Rondzie możesz przeczytać tutaj. Ronda - dzielnica El Mercadillo. Wybraliśmy się także na spacer uliczkami Rondy. Wcześniej spacerowaliśmy trochę po La Ciudad (z Kolegiatą i Domem Jana Bosco). Tym razem natomiast zobaczymy dzielnicę El Mercadillo, czyli nieco nowszą część miasteczka, bo wybudowaną już po rekonkwiście. Plaza del Socorro - Herb Andaluzji i Kościół Nuestra Señora del Socorro. Wędrując po uliczkach miasteczka, z pewnością dojdziesz do dużego placu Plaza del Socorro. W tym miejscu uchwalono w 1918 r. autonomię Andaluzji oraz jej flagę i herb. Z pewnością zwrócisz uwagę na fontannę, znajdującą się w centrum placu. Jest to przedstawienie w formie małej architektury herbu Andaluzji. Herakles to symbol siły. Dwa lwy obok niego to dwa narody – których połączyła wspólna, burzliwa historia, czyli naród Hiszpanów i Maurów. Dwie kolumny za Heraklesem to tzw. Słupy Heraklesa (czyli dwa wzniesienia znajdujące się po obu stronach Cieśniny Gibraltarskiej – tj. Skała Gibraltarska oraz Skała Ceuty). Woda w fontannie symbolizuje Morze Śródziemne (lub Morze Alborańskie, będące zachodnią częścią Morza Śródziemnego). Przy Placu del Socorro znajdziesz także Kościół Nuestra Señora del Socorro. Fontanna składa się bowiem z posągu Heraklesa, z dwoma lwami siedzącymi po jego prawej i lewej stronie. Za rzeźbą znajdują się ponadto dwie kolumny. Ronda i jej toreadorzy: Cayetano Ordóñez i Antonio Ordóñez. W Rondzie jest Plaza de Toros, czyli arena walki z bykami, więc muszą być także toreadorzy. Rzeczywiście – są😊. Można ich znaleźć naprzeciwko wejścia do muzeum Plaza de Toros (Plaza Museo de Ronda). Znajdują się tam dwa pomniki toreadorów – Cayetano Ordóñeza zwanego „Niño de la Palma” oraz jego syna Antonio Ordóñeza. Więcej o muzeum przeczytasz tutaj. Plaza de la Merced w Rondzie. Warto wybrać się także na plac Plaza de la Merced, przy którym znajduje się charakterystyczny, oczywiście biały – Kościół Iglesia Nuestra Senora de la Merced. Dojrzewająca szynka jamón serrano. W poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, wstąpiliśmy na ulicę Carrera Espinel, która wydała nam się jedną z głównych handlowych uliczek tej części miasta. Natknęliśmy się tu na sklep z barem oferującym naprawdę duże kanapki z dojrzewającą szynką jamón serrano. Sklep nazywał się Viandas Hacienda Zorita. Taka kanapka była składana na oczach kupującego. Spokojnie wystarczyła nam na szybki, bardzo zresztą sytny posiłek po drodze. W samym sklepie można było także kupić zapakowane próżniowo szynki – w przeróżnych rodzajach i wielkościach. Podejrzewam, że takie ogromne udźce też by sprzedali, gdyby znalazł się ktoś chętny😊. My jednak poprzestaliśmy tym razem na skromnej kanapce. Wszak ciężko byłoby spacerować z takim udźcem. No i jak go spakować do walizki, żeby nie mieć nadbagażu😊. Hiszpańskie słodkości. Jeśli ktoś miałby zaś ochotę na osłodzenie sobie zwiedzania, zawsze można wstąpić do którejś z cukierni/piekarni. Można w nich zobaczyć i być zachęconym przez takie oto słodkości zwane reposteria caramelo. Co jeszcze zobaczyć w Rondzie? Dawne pałace Rondy. Casa del Rey Moro – jest to pałac z XVIII wieku, w której znajdują się ciekawe miejsca. Mowa o tzw. Kopalni Wody, czyli wydrążonych w skałach podziemnych korytarzach, schodach oraz jaskiniach prowadzących do źródeł wody. Jest tu także Sala de Secretos, czyli Komnata Sekretów. Ciekawostką Komnaty jest to, że stojąc na środku sali nie słyszysz nic, w przeciwieństwie do osób stojących po przeciwległych ścianach, które są w stanie usłyszeć nawet szept. Więcej o Casa del Rey Moro znajdziesz tutaj. Palacio de Mondragón – pałac będący dawną siedzibą władców niezależnego królestwa muzułmańskiego Taifa de Ronda (w XI wieku). Z pałacowego ogrodu można zobaczyć wspaniałe panoramiczne widoki na miasteczko. Obiekt spełnia obecnie funkcję muzeum miejskiego. Więcej o tym miejscu znajdziesz tutaj. Renesansowy pałac del Marques de Salvatierra. La Casa del Rey Moro – wybudowany dopiero w XVIII wieku niestety nigdy nie stanowił siedziby władcy Maurów. Również ogrody nie są mauretańskimi, gdyż zostały zaprojektowane na początku XX wieku. Można skorzystać tutaj z podziemnych schodów, których początkowo było 365 i tworzyły sekretne przejście prowadzące do rzeki. Schody te w 1911 r. zostały niestety zniszczone, a obecnie można się tu poruszać po ich odrestaurowanej wersji (która liczy ok. 300 schodów). Więcej informacji ( o biletach wstępu) znajdziesz tutaj. Inne atrakcje Rondy. Puerta de Almocábar – kamienna brama z XIII wieku i pozostałości po murach miejskich. Murallas de La Cijara – mury obronne z XII wieku, broniące dostępu do Rondy od strony zbocza. Warto zobaczyć także Puerta de la Cijara – bramę w kształcie arabskiej podkowy. Arabskie łaźnie Baños Arabes (Baños Arabes Yacimiento Arqueológico), więcej tutaj. Posada de las Animas z XVI wieku – jeden z najstarszych budynków w sąsiedztwie Rynku. Do XIX wieku funkcjonował jako zajazd, w którym mieszkały wybitne postacie tamtych czasów, Miguel de Cervantes. Fasada budynku składa się z półkolistego kamiennego łuku i balkonu z kutego żelaza. Znajduje się tu także niewielka nisza, w której mieści się wizerunek Matki Boskiej. Obiekt ten pełni obecnie funkcję ośrodka dziennej opieki dla osób starszych. Ruiny alkazaru (dawnego arabskiego pałacu) zburzonego przez napoleońskich żołnierzy. plac Plaza Duquesa de Parcent – jest to bardzo urokliwy plac z pięknym, pełnym zieleni i palm, skwerem w jego centrum. Przy placu stoi kościół katedralny Santa Maria Mayor. Cueva de la Pileta - atrakcja niedaleko Rondy. Z Rondy można wybrać się także do groty Cueva de la Pileta, w której zobaczysz ściany ozdobione prehistorycznymi rysunkami zwierząt. Więcej o grocie znajdziesz tutaj. My trafiliśmy do Rondy w II poł. października 2018r. Zachęcam do odwiedzenia tego uroczego miasteczka. Z pewnością zakochasz się w nim tak, jak to uczynił sam Hemingway. A może opiszesz je własnymi słowami jeszcze piękniej, niż uczynił to ten amerykański pisarz? Podobało się? Zainspirowałam? Zostań proszę na dłużej - obserwuj mój profil na Facebooku. Będzie mi również bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie jakiś ślad na blogu :-). Tragedia w czasie gonitwy byków w Pobla de Farnals w prowincji Walencja w Hiszpanii. Nie żyje 61-latek, a 63-latek znajduje się w szpitalu. Organizatorzy odwołali pozostałą część tego Nie muszę nikogo przekonywać, że podróż do Hiszpanii jest zawsze atrakcyjna, o każdej porze roku. Hiszpania to temat rzeka, kraj położony na Półwyspie Iberyjskim pomiędzy Portugalią i Francją, zamieszkały przez 46 milionów ludzi, wrył się głęboko w historię, kulturę i sztukę całego szeregu innych państw na świecie. Dodatkowo jest potentatem w produkcji wieprzowiny, zwłaszcza słynnej hiszpańskiej szynki „jamon iberico”, co mnie akurat zdobyta ! Podróż do Boeing 747 powoli kołował do terminala, zaraz po tym, gdy miękko usiadł na skąpanym słońcem lotnisku w Sewilli, pomyślałem, że: „nareszcie jestem w Hiszpanii !” Jak to mówią do trzech razy sztuka, bo poprzednie dwa razy okazały się fiaskiem. Gdy byłem młodszy próbowałem dostać się do Hiszpanii autostopem, a nawet własnym samochodem, ale zabrakło mi czasu i kasy. Jednak mój pierwszy raz jest godny odnotowania. Pewnego razu wiozła nas Hiszpanka z Andaluzji, z miejsca gdzie mieszkają świnki iberico. Miała taką samą ciemną skórę jak one, opaloną i oliwkową, tyle, że miała piękne pukle czarnych włosów i nie była łysa jak słynne hiszpańskie świnie. No może na nogach, bo ich skóra była sumiennie wygolona i w czarnych pończochach wyglądała bardzo ponętnie. Podczas podróży podała nam na kolana ciemną czekoladopodobną tabliczkę, w którą gapiliśmy się jak sroka w gnat. Gdyby nawet była to jamon iberico i tak byśmy o tym nie wiedzieli, chłopcy z komunizmu nie mieli prawa znać takich frykasów. Posmakowawszy jej kilka razy wyrzuciliśmy ją potem ukradkiem przez okno, bo smakowała nieciekawie i miała gorzki smak. „Ach, niech ma dziewczyna radochę, że nam smakowało” – tak sobie wówczas myśleliśmy i chcieliśmy być po prostu mili za okazaną nam pomoc. Po kilkunastu kilometrach Hiszpanka zażądała zwrotu tego specyfiku, bo okazał się on być opium w najczystszej postaci, chciała tylko żebyśmy trochę się sztachnęli, ale nie żeby zużyć całą dostępną ilość ! Gdy okazało się, że nie mamy już narkotyku, gwałtownie zahamowała, z furią wyrzuciła nas z auta i odjechała z naszymi bagażami. Ponieważ były w nich same puszki z mielonką i szprotkami oraz paczki z mlekiem w proszku, szybko i je wyrzuciła na pobocze drogi. No cóż…przyzwyczajona do smaku jamon iberico nie będzie takiego badziewia brać do ust. Teraz jednak Sewilla powitała mnie słońcem i przyjemną temperaturą bez narkotyków i awantur. Sewilla wraz z Kordobą należy do najcieplejszych miast w Europie i można tutaj po prostu odwalić kitę, gdy na Wasze głowy wyleje się rycząca czterdziestka i prawdziwy żar z nieba (mowa o temperaturze ponad 40 stopni Celsjusza). Soczyste słońce bardzo mnie cieszyło, ale gdy pierwszego dnia o 7:20 rano odsłoniłem okno w hotelu oczom moim ukazała się ciemność. „Kurde, ktoś wyłączył słońce !” – pomyślałem wtedy, ale na szczęście nie była to nigdy nie była stolicą Hiszpanii, ale uwielbiali ją królowie i nie szczędzili jej kasy. Dawne bogactwo i ślady hiszpańskiej potęgi, którą teraz kurz bardzo przyprószył, widać w tym mieście wszędzie. Lata świetności zawdzięczała monopolowi na handel towarami przywożonymi, a właściwie kradzionymi z Ameryki Południowej i choć Sewilla nie jest miastem portowym, to była morską potęgą handlową, dzięki rzece Gwadalkiwir – przepustką do Atlantyku. Idylla się zakończyła, gdy do gry wszedł Kadyks i odebrał Sewilli przywileje. No cóż…nowy zbój pojawił się w piaskownicy i nic nie się rozkręca. Plac w Hiszpanii jest wiele placów hiszpańskich, ten w Sewilli – powstały na wystawę Iberyjsko-amerykańską – jest chyba najwspanialszy. To ogromy plac otoczony przepięknymi galeriami w kształcie podkowy, z czterema mostami symbolizującymi cztery dawne królestwa: Navarrę, Aragonię, Kastylię i placu hiszpańskiego w Sewilli są ściany pokryte cudowną ręcznie malowaną ceramiką, a każda z nich poświęcona jest jednej z 48 hiszpańskich spacerku po tym przestronnym i monumentalnym terenie dołączyłem do naszego autokaru z wycieczkowiczami i wyluzowanym pilotem w japonkach na nogach i chustą na głowie, który okazał się być bardzo profesjonalnym i spoko gościem. W pełni panował nad sytuacją i nad naszym losem przez cały czas wycieczki. Bałem się, że wewnątrz autobusu zastanę samą geriatrię, ale na szczęście okazało się, że moi ziomkowie są całkiem sprawni i mobilni. Ba ! Okazało się, że posadzono mnie razem z moją córką…do tej pory nie wspomniałem, że wraz ze mną wepchnęła się do samolotu i teraz miałem ją na karku przez cały czas. Ma 16 lat…hm…na małe dziecko nie poderwę już żadnej Hiszpanki, to może chociaż niech skoczy czasem po zimne piwo do naszego hiszpańskiego kierowcy. Nasza trasa wiodła przez Sewillę, Kordobę, Madryt, Barcelonę, Walencję i Grenadę, a więc okazja ku temu nadarzała się dość często. A propos Hiszpanek, dowiedziałem się, że Polak płci męskiej nie ma u nich żadnych szans. Nasi mężczyźni otwierają dopiero trzecią dziesiątkę najbardziej pożądanych przez nie facetów. „Polacy są dobrzy” – mówią, ale potem dodają, że do zbierania oliwek. Za to Polki cieszą się dużym wzięciem, nie muszą znać nawet hiszpańskiego, wystarczy, że raz w tygodniu usmażą jajecznicę. Podobno związki z nimi są bardzo szczęśliwe, ale tylko przez dwa lata (jednak to zawsze coś). Ale wróćmy do naszej przepięknej Sewilli i jej bajecznych, krętych i wąskich uliczek. Niektóre mają zaledwie półtora metra szerokości i ledwie można przecisnąć się pośród turystów zagracających drogę, a swoje bogate żniwo zbierają w nich kieszonkowcy. Takie wąskie ulice budowano, aby chronić się przed upałem, promienie słońca nie mogły dosięgnąć bruku i temperatura w uliczce była niższa nawet o 10 stopni C. Uliczkami usłanymi restauracjami oferującymi wspaniałe tapas czyli przekąski i dania obiadowe dnia menu del dia, doszliśmy do rynku na którym króluje gotycka katedra Najświętszej Marii Panny zrobiona z minaretu, którego wieżę Girandę przerobiono na nie ma schodów, a na górę wchodzi się po podjeździe dla osiołków na którym mułłowie wjeżdżali na szczyt. Osłów jednak nie mieliśmy więc wchodzimy na górę o własnych siłach, a z wieży kontemplujemy wspaniały widok Sewilli leniwie bytującej pod przez ponad 800 lat była pod panowaniem arabskim, ponieważ bardzo dawno temu Maurowie pod wodzą Tarika opanowali Półwysep Iberyjski będący we władaniu Wizygotów, którzy wcześniej wzięli go sobie od Cesarstwa Rzymskiego. Arabów zatrzymał na linii Pirenejów niejaki Karol Młot….nie, to nie jest mój ziomek z Łazarza, choć ksywa taka sama. Arabom odechciało się wówczas podbojów i osiedli sobie na tronie Hiszpanii, na którym trochę się zasiedzieli. Z siodła wysadziła ich dopiero rekonkwista, która odzyskała Hiszpanię dla katolików, a ci zaczęli niszczyć wszelkie symbole islamu. Ostatnim arabskim bastionem była Grenada, która padła w XV wieku pod naporem Kastylii i Aragonii. W rekonkwiście mieli swój udział liczni władcy katoliccy w Hiszpanii, ale ten przydomek nie odzwierciedlał bynajmniej ich przymiotów, ale fakt, że pozabijali dość dużo wrogów, nakradli mnóstwo dóbr, a część łupów podarowali Papieżowi. Po różnych sewilskich atrakcjach i zasłuchaniu się w piękne i wartkie opowieści lokalnych przewodników, wreszcie trafiamy na……Plaza de toros de SewillaCzyli najsłynniejszą i najstarszą arenę corridy w Hiszpanii. Corrida w Andaluzji, której stolicą jest Sewilla, ma znaczenie szczególne, prawie mistyczne. To taniec człowieka z bykiem, sztuka i kunszt najwyższych lotów, w każdej knajpie na zadupiu Andaluzji znaleźć można lokalnych dziadków sączących piwo, dyskutujących i gestykulujących podczas transmisji telewizyjnej z corridy. Nikt się tak na tym nie zna jak mieszkańcy Andaluzji, to oni znają wszystkie układy toreadora, choć dla nas – niewtajemniczonych corrida jawi się jako krwawa fanaberia. Toreadorzy (a właściwie matadorzy, bo na końcu zabijają byka jednym pchnięciem, a „matar” po hiszpańsku oznacza zabijać) są na samym szczycie celebrytów w Hiszpanii, przebijają nawet piłkarzy, co wydaje się niemożliwe. Mają wspaniałe, wyszywane i złocone stroje, najlepsze auta, czołówki w prasie i najlepsze kobiety. Ronaldo to dla nich chłopak na posyłki. Toreador to taki gorszy matador, bo nie zabija byka, ale drażni go tylko muletą na początku pokazu, aby go zmęczyć. Pomagają mu w tym pikadorzy, którzy z grzbietu konia obudowanego w materace (dla ochrony przed rogami) dźgają byka, a potem banderillero wbijają w grzbiet stwora krótkie włócznie ze wstążkami. Wszystko po to, aby osłabić ogromne mięśnie byka i żeby od razu nie starł człowieka na proch. W Andaluzji każda większa hacjenda lub pueblo ma swoją mini arenę i jeśli zainteresowani mają kilka tysięcy euro, to corrida przyjedzie do nich na rodzinny piknik, urodziny lub inną imprezę. Plaza nie jest specjalnie duża i nie może być, ze względu na to, że widzowie muszą widzieć każdy ruch byka i toreadora, czuć ich pot i oddech, a wszystko to rozgrywa się pod gorejącym słońcem na idealnie żółtym i drobnym piasku, który wchłania czerwone plamy krwi. Wszak żółty i czerwony – to kolory flagi to jeden z symbolów Hiszpanii, drugim jest flamenco, ale o tym opowiem później, gdy dotrzemy na Grenadę na wspaniały pokaz cygańskiego flamenco, który chłonąłem ze szklaneczką whisky z lodem w ręku. Jednak nie wszędzie corrida cieszy się takim powodzeniem, bo w Katalonii i na Wyspach Kanaryjskich jest wręcz zakazana. Pierwotnie walka z bykami odbywała się z grzbietu konia, ale pod wpływem Maurów eliminowano stopniowo konie, a w XVIII wieku w Andaluzji niejaki Romero – legenda matadorów, zszedł z konia i stanął twarzą w twarz z rozjuszonym bykiem z muletą i mieczem w ręce. Odtąd zainteresowanie procederem i podziw dla matadorów wzrosły i corrida przeistoczyła się w ogromny biznes, choć nie o pieniądze w niej tak naprawdę chodzi. Matadorzy to maminsynki, liczy się dla nich tylko madre – matka, która decyduje o jego losach. Słynny był toreador Manolete, który kochał się w pewnej kobiecie, ale jego matka jej nie akceptowała. Gdy wreszcie zgodziła się na ożenek, chłop tak się ucieszył i przy tym zdekoncentrował, że zabił go trzeciorzędny byk na corridzie w Kordobie w 1947 r. Słynne stało się zawołanie: „Manolete, ślubu nie będzie !”.Wspomnę jeszcze, że poza dniem ostatecznym, gdy byki giną na arenie (choć są wyjątki, że zwierzęta były tak dzielne, że zostały ułaskawione i żyły na emeryturze do śmierci) pośród wrzawy kiboli, żyją sobie przez kilka lat na wspaniałych pastwiskach jak królowie i prowadzą piękne – jak na byki – życie. Na afiszu oznajmiającym o zawodach corridy poza nazwiskiem matadora, który liczy się najbardziej, tak samo podaje się nazwę farmy, która wyhodowała i wyszkoliła byka. Wszystko to jest skomplikowane i musisz być Hiszpanem z Andaluzji, aby wyssać to wszystko z mlekiem matki. Jeśli masz mało wrażeń, to w lipcu pojedź do Pampeluny na gonitwę z bykami, po krętych uliczkach miasta, ale pamiętaj, że po kilku minutach zawsze jest już kilku kandydatów na przyjęcie do pobliskiego szpitala. Ale gdy przetrwasz, to możesz wziąć udział od razu w corridzie, bo właśnie na arenie giną potem byki haratające najpierw ciżbę śmiałków na swojej drodze, a wszystko to ku czci św. iberico w WalencjiPo atrakcjach z bykami przeskoczmy od razu przez Madryt i Barcelonę, do Walencji, gdzie na ogromnym rynku Mercado Central, gdzie sprzedaje się wszelakie dobra żywnościowe kupić można hiszpański hit pośród szynek – słynną szynkę jamon iberico. Właściwie wszędzie ją można nabyć, a jej wielki udziec kosztuje ponad euro. Szynkę produkuje się w sumie przez ponad 3 lata, a podczas tego czasu podlega różnym procesom: nacieraniu solą morską, suszeniu, dojrzewaniu w odpowiednich temperaturach i wilgotności oraz leżakowaniu w piwnicy. Jest potem tak wytrzymała, że trzyma się ją po prostu w kuchni bez lodówki i od wielkiego udźca głodomorzy odkrawają cieniutkie paski szynki specjalnym kozikiem. W ostatniej fazie leżakowania tworzy się w szynce iberico specjalny aromat i kształtują się walory smakowe, na skutek powolnych zmian biochemicznych w mięsie i tłuszczu, który wcześniej wnika do włókien taką umiejętność miała większość z nas, że po wypiciu kilku piw i długim leżakowaniu na tapczanie, nasz tłuszcz ulegałby cudownym przemianom, to byłoby wspaniale. Szynka taka jest znakowana specjalnymi etykietami gwarantującymi jakość wyrobu, a etykiety mają 4 kolory z których najbardziej pożądany jest czarny, a potem czerwony. Kolory oznaczają w jakim stopniu szynka wykonana jest ze specjalnej rasy cerdo iberico. W każdym razie jedno jest pewne, taka szynka w ustach to jak miód w gębie i bije na głowę wszelkie współczesne badziewie pakowane pod szyldem znanych marek, przebija nawet szynkę parmeńską z kilograma Kolumba krąży po świeciePodobno nie był Hiszpanem, ale pochodził z Genui, a jest nawet teoria, że był pół Polakiem, bo mógł być synem naszego króla Warneńczyka, który nie zginął w bitwie pod Warną, ale zbiegł na Maderę i tam spłodził Kolumba. Jest cenną relikwią dla Hiszpanów, jej najsławniejszym synem, choć był tylko żeglarzem w służbie króla Hiszpanii. Odkrył wiele nowych lądów: Amerykę, Kubę, Haiti, Dominikanę i wiele innych, a wszystko z garstką ludzi i na trzech malutkich stateczkach, z których największym była Santa Maria. Po sukcesach I wyprawy i powrocie do Sewilli, zorganizowano kolejną z kilkunastoma statkami, na które pchali się już wszyscy, łącznie z księżmi, bo wszyscy chcieli rabować i zabijać tubylców. Dlatego odkrycia Kolumba nie są zbyt wielbione w krajach Ameryki Południowej. Ciekawą rzeczą jest fakt, że ciało Kolumba pochowano kilka razy, a obecnie znajduje się w wiszącym nad ziemią sarkofagu w katedrze w Sewilli. A to dlatego, że odkrywca nie chciał leżeć w hiszpańskiej ziemi, ale chciał być pochowany na jednej z wysp należących do Hiszpanii i którą sam odkrył. Dlatego jego ciało leżało już między innymi na Dominikanie, Kubie, ale problem z tym, że z czasem Hiszpania traciła kolejne zamorskie posiadłości i trzeba było Kolumba przenosić, aż z braku innej możliwości trafił do Sewilli. Niestety, po wielu ekshumacjach okazało się, że z całego ciała tego słynnego człowieka pozostało tylko ćwierć kilograma, a resztę zagubiono. Na szczęście zbadano ile jest Kolumba w Kolumbie i za pomocą analizy porównawczej DNA stwierdzono, że jest to Krzysztof Kolumb. Hm…zawsze to jakiś sukces, a jeśli znajdziesz resztę Kolumba zgłoś się do rządu Hiszpanii, a on Cię ozłoci, a na śniadanie codziennie będziesz zajadać jamon iberico. A byłeś już w Mandurah ? Nie ? To zapraszam do wpisu:
matador » uczestnik walki z bykiem. matador » uśmierca byka pchnięciem szpady. matador » w walce z bykami najważniejszy. matador » walczy z bykami. matador » wielki pan, potentat. matador » wybitna osobistość. matador » z bykiem walczy. matador » zabijacz. matador » zadający bykowi cios szpadą. matador » zadaje bykowi
Magnetyczne widowisko, które ogląda się z zapartym tchem czy niesprawiedliwa walka człowieka z bykiem? O tym może zadecydować jedynie osoba, która widziała korridę. Postanowiłam podjąć to Andaluzję, trafiłam na przewodniczkę, która sporo wiedziała o korridzie. Nie była, co prawda, jej zwolenniczką, ale opowiadała o walce w ciekawy sposób, racząc nas detalami i ciekawostkami jak dobrym winem. Bardzo dobrym, bo po pierwszym upojeniu, duża grupa osób, postanowiła zobaczyć występy toreadorów na własne uwielbiają korridę (hiszp. corrida). Co prawda, została ona zakazana w Katalonii, ale ma się znakomicie w pozostałych częściach kraju, szczególnie Andaluzji. Jest to rozrywka niezwykle popularna. Co roku ogląda ją ponad 40 milionów osób, w tym również dzieci (!). Osobiście widziałam rodziców, którzy zabierali ze sobą 4- czy 5-latki na arenę. Nic więc dziwnego, że tradycja ta przechodzi z pokolenia na jest w niej tak przyciągającego? Korrida to bardziej spektakl niż chaotyczna walka człowieka z bykiem. Widowisko składa się z kilku z góry ustalonych części. Na początku na arenę (plaza de toros) wchodzą toreadorzy i matadorzy z asystentami, by przez kilka chwil paradować przed widownią. Wszyscy uczestnicy korridy kroczą dumnie przy dźwiękach paso doble. Orkiestra gra do momentu rozpoczęcia walki. Następnie następuje cisza, która przerywana jest okrzykami widowni i toreadorów (potocznie nazywani są tak wszyscy uczestnicy korridy).Byka nie słychać, ponieważ przed wyjściem na arenę podcina mu się struny głosowe. Należy podkreślić, że zwierzę to ma niewielkie szanse na zwycięstwo, choć zdarza się, że gdy jest wybitnie dzielne i odważne, jury decyduje o przerwaniu starcia i jego ocaleniu. Zanim to jednak nastąpi, byk musi przetrwać trzy części korridy, tzw. tercios. Pierwsza z nich polega na rozjuszeniu byka, znaną wszystkim płachtą. Nie musi być ona, jak zapewne zakładacie, czerwona, ponieważ byk wcale nie reaguje na ten kolor, a jedynie na agresywny, szybki ruch materiałem (byki są daltonistami).Swoją rolę w części pierwszej mają pikadorzy (picadores), którzy wjeżdżają na koniach (szczelnie otulonych pancerzem), by dźgnąć byka w kark piką. Następnie na arenę wchodzą banderilleros (rozpoczyna się druga część), którzy mają za zadanie wbić w zwierzę 6 kolorowych, zakończonych haczykiem włóczni. Ludzie ci, według mnie, mają najniebezpieczniejszą pracę, ponieważ stają oko w oko z bykiem i nie mają nic do obrony. Biegną na zwierzę od przodu, wbijają haczyki i odskakują w bok, by uciec jak skończą, na arenę wchodzi matador (rozpoczyna się część trzecia korridy). Doświadczony, będzie potrafił doskonale kontrolować byka. Co ciekawe, nawet taki laik jak ja, potrafił rozpoznać, który z matadorów jest najlepszy. Chodzi o sposób prowadzenia zwierzęcia (walka przypomina wtedy bardziej taniec), ale również technikę jego uśmiercenia. Najlepsi matadorzy potrafią zabić byka jednym ciosem estoque (rodzaj szabli) w kark. Mogą otrzymać wtedy nagrodę w postaci ucha, uszu lub nawet ogona zwierzęcia. Zdarza się, że oddają swoje trofeum komuś z publiczności, rzucając je w tłum. Turystki, które machały do matadora energicznie, otrzymały taki niechciany prezent i gdy się zorientowały, co leży po ich nogami, odskoczyły od niego daleko, wzbudzając śmiech na arenie 😉Hiszpanie za to chętnie łapią nagrody matadorów. Niektórzy ponoć kolekcjonują uszy po korridach, choć wydaje mi się to zwyczajem okropnym. Dowiedziałam się również, że mięso byków z areny jest bardzo wysoko cenione. Przewodniczka mówiła, że wyzwalająca się u byka, podczas walki, adrenalina sprawia, że jego mięso ma niepowtarzalny smak. Smak, który ma swoich wielbicieli i są oni w stanie dużo zapłacić za każdą część zwierzęcia jeszcze za jego zwyczaj korridy, tak często krytykowany, nie u wszystkich wywołuje negatywne emocje. Dla Hiszpanów, ale również niektórych turystów, stanowi dużą atrakcję i fascynujące przedstawienie. Trzeba pamiętać również o tym, że to tradycja kultywowana od setek lat. Należy przyjrzeć się jej z bliska, żeby móc samodzielnie ocenić, czy jest dobra czy zła. Ja nazwałbym tę walkę człowieka z bykiem niesprawiedliwym, ale magnetycznym widowiskiem. Z mojej wycieczki, połowa nie doczekała końca korridy, zaś reszta nie chciała opuszczać areny przed czasem. To pokazuje, że nie można jednoznacznie ocenić tego o korridzie na stronach: Sennik: walka z bykiem Jeżeli w swoim śnie walczysz z bykami oznacza to, że masz spore szanse na to, aby zwyciężyć w bardzo trudnej sprawie. Walka dwóch byków w śnie zapowiada szybkie rozwiązanie kłopotliwej i trudnej dla nas sprawy. Zabytki Hiszpanii zawsze przyciągał tłumy turystów. Ludzie przyjeżdżają tu, aby poznać bogate tradycje kulturowe kraju, podziwiać arcydzieła architektury średniowiecznej i odpocząć w pięknych malowniczych miejscach o wspaniałym klimacie. Wśród gości jest wielu, którzy uwielbiają oglądać walkę byków. Walki byków w Hiszpanii Walka byków jest ucieleśnieniem narodowego ducha Hiszpanów. Słowo corrida oznacza run (od verb correr). Ten czasownik ma inne znaczenie, na przykład correr una suerte - oznacza "przetrwać jakiś rodzaj losu". Dlatego znaczenie zwrotu corrida de toros z grubsza tłumaczy się jako "bieganie byków". Sami Hiszpanie nazywają walki byków, czyli "byki" w życiu codziennym. Zgodnie ze spektakularnymi osiągnięciami dzieli się to na orientacyjne (dla turystów) i prawdziwe walki byków. Sceny walk turystycznych odbywają się wokół wybrzeża Hiszpanii. Takie walki byków są zwykle prowadzone przez mało znane torreadorów, kiedy rywalizują z młodymi bykami, a czasami nawet z tymi, które mają rogi dla bezpieczeństwa ludzi, a zatem walka jest mniej spektakularna dla amatorów. Walki byków w Madrycie, Rondo, Cordobie i Sewilli przyciągają fanów "prawdziwych" bitew na swoich arenach. Koszt takich pokazów jest różny w zależności od znaczenia wydarzeń: bilet wstępu może kosztować 5 lub 250 euro. Ważne jest także miejsce, w którym odbywa się walka byków. Cena biletu w cieniu na podium będzie kosztować dwa razy więcej niż na słonecznej stronie. Historia Chociaż walka byków jest ulubionym widokiem Hiszpanów, ma pochodzenie, które nawiązuje do tradycji ludów starożytnej Grecji. Byk zawsze był dla Greków symbolem siły i mocy. Niektóre narody czciły go jako święte zwierzę, oddając cześć swojej wściekłości, inni walczyli z nim w rytualnych grach, aby zdobyć prawo do bycia najsilniejszym. Pierwsze pojawienie się współczesnych walk byków w XVIII wieku wiąże się z nazwą torreadora Francisco Romero, legendarnego w Hiszpanii, który walczył z bykiem na ziemi. Wcześniej tylko przedstawiciele najwyższej rangi w obliczu rycerzy i caballeros, koni wierzchowych mieli prawo walczyć z rozwścieczonymi zwierzętami. Bardzo szybko walki (walki byków) zyskały popularność w Hiszpanii, stały się wzorem kulturowej charakterystyki mieszkańców. Na początku XX wieku zaczyna się "złoty wiek": w tym czasie pojawiają się najlepsi torreadorzy, tacy jak Juan Belmonte (uczestnik walk byków, który stał się jej "ojcem", który wprowadził rysy w jej stylu), José Gomez i Rafael Gonzalez. Pod koniec ubiegłego wieku rozpoczyna się ruch protestacyjny przeciwko prowadzeniu walki byków. A teraz, w Hiszpanii, obrońcy zwierząt, ekolodzy, wzywają przeciw niemu, wzywając do zaprzestania tej starożytnej tradycji. Kostium i broń wojownika Podczas walki z bykami widzowie z podium zaczynają podążać za figurami, które są rysowane przed ich oczami: widzą ograniczoną żółtą płaszczyznę piasku, poziomą pozycję atakowanego rozwścieczonego byka, człowieka w pozycji pionowej, zamrożonego w oczekiwaniu na atak ze strony zwierzęcia. Od tego czasu postrzeganie bitwy z bykami zaczyna wzbogacać się różnorodnymi odcieniami. "Techies", być może, oglądają tę geometrię, wyobrażając sobie zastosowanie geometrycznych linii nie za pomocą jednokolorowego ołówka, ale z jaskrawymi wielobarwnymi kostiumami torreadorów. "Marzyciele" mają zupełnie inne skojarzenia w swoich głowach. Matador w niskich obcasach i różowych pończochach noszonych na zajęciach choreograficznych, ubrany w ciasny, obcisły kombinezon, przypomina kobietę w walce na podłodze. Wszakże "noworodki" dorastają przecinając arenę, tak że to "wojna płci" jest uważana za jedną z przejawów dorosłego życia i głównych trosk. W tym czasie byk reprezentuje jakby męską zasadę, rodzaj "macho": apodyktyczny, silny i potężny, który wykorzystał przez cztery lata woli i wolności do tego, że jego życzenia natychmiast spełnią się. Pojawienie się przed nim zniewieściałego słabego stwora, który próbuje flirtować, "skończyć", sprawia, że ​​porusza się on tak dobrze jak "słabe stworzenie". W końcu większość kobiet postępuje w ten sposób: za pomocą umysłu, intuicji i instynktu oswajają brutalną siłę ludzi, osiągają to, czego chcą, tak aby przedstawiciel silnej połowy nie miał czasu, aby uświadomić sobie, co się stało. Składowe kostiumu i uzbrojenia torero Co robią ci odważni wojownicy? Traje de Luces to oficjalne zużycie matador, co dosłownie oznacza "kostium świateł", to sukienka na toreros stóp. Aż do początku XVIII wieku takie ubrania były wykonane z naturalnego zamszu, ale potem przeszły na jedwab, zaczęły szyć jedwabne garnitury ze złotymi i srebrnymi ornamentami, a także cekiny. Montera . Strój torero składa się z nakrycia głowy, jednego z elementów odzieży, który został najbardziej zmieniony. Do XIX wieku nosili czapkę z napisem "Kudłaty kapelusz", ale potem zastąpili ją kapeluszem, który teraz noszą. Wykonany jest z boucle, aksamitnej nici, bardzo podobnej do prawdziwych włosów. Chaquetilla . Kolejnym elementem ubioru jest krótka kurtka sięgająca do pasa, która jest prawdziwym dziełem sztuki, ozdobionym frędzlami ze srebra i złota. Podobne akcesoria również zwieszają się z ramion kombinezonu. Kurtka jest twarda z otwartymi pachami, aby zapewnić swobodę ruchów myśliwca. Taleguilla Spodnie torero sięgają do kolan, bardzo mocno. Obsługiwane przez szelki, które są przymocowane na dole za pomocą machos. Ozdoba spodni jest frędzlami. Media . Torero ma nosić różowe skarpetki, ale czasem białe spodenki też noszone są pod spód. Coleta . W modzie, począwszy od XVIII wieku, do mocowania nakrycia głowy służy warkocz z taśmą. Obecnie używają nakładek koletowych. Corbatin . Cienka wstążka w czarnym kolorze jest wiązana zamiast krawata. Camisa . Noś białą koszulę, ozdobioną luksusową falbanką. Capote . Pamiętaj, aby nosić "front coat" w postaci kaptura, ale w mniejszym rozmiarze. Uważany jest za najbardziej luksusowy strój z atrapy, ozdobiony haftem i rysunkami różnych przedmiotów, czasem nawet religijnych. Machos . Piżamy Toorero są mocowane za pomocą eleganckich pędzli. Zapatillas . Buty Torero. Są czarne bez obcasów, które są przymocowane do specjalnej podeszwy, która zapobiega poślizgowi podczas walki. Na wierzchu znajduje się kokardka jako dekoracja. Capote . Bardzo ciężki kawałek materiału w postaci płaszcza z syntetycznego włókna, który jest używany podczas flirtowania z bykiem. Muleta . Występuje w postaci jasnoczerwonej tkaniny, ale ma mniejszy rozmiar niż kaptur. Matadory używają go podczas ostatniej trzeciej, aby odstraszyć i wysłać atak byka. Estoque . Matador broni. Torero zabija byka mieczem pochylonym na końcu. Walczący byk Walka byków w Hiszpanii wykorzystuje byki rasy specjalnej, które są hodowane w specjalnych gospodarstwach (ganaderías). Na szyi zwierzęcia przed walką przyklejamy mały kolorowy chorągiew, który wskazuje na jego pochodzenie. Walki obejmują byki, które osiągnęły wiek 4 lat, ale zgodnie z zasadami nie więcej niż 6 lat. Czasami regulują wagę zwierzęcia, która nie powinna być mniejsza niż 450 kg. Po bitwie byki mają niewielkie szanse na pozostanie przy życiu na arenie. Jeśli jednak zwierzę nadal żyje, jest używane do hodowli, ale ścieżka jest już zamknięta dla areny. Mieszkańcy miasteczka myślą, że byk jest zły i okrutny, wszystko może go zniszczyć, gdy tylko zobaczy czerwoną szmatę. Ale tak w ogóle nie jest. W rzeczywistości czerwony kolor zwierzęcia nie jest denerwujący. Byki mają rozwiniętą reakcję na nagłe ruchy: stają się rozgoryczone, gdy pozycja przeciwstawnego obiektu zmienia się gwałtownie. Kiedy torero zaczyna drażnić wroga, wykonuje zmutowane, gwałtowne, krótkie ruchy, z których rozwścieczone zwierzę pędzi na czerwone płótno. Areny walki z bykami Walki byków z bykami odbyły się po raz pierwszy na miejskich placach o prostokątnym kształcie, typowym przykładem jest Madryt Plaza Mayor. Po ustanowieniu nowych zasad w XVIII wieku zaczęto konstruować obszary o okrągłym kształcie, aby zwierzęta nie zatykały się w kąt. Pierwszym takim placem jest La Maestrans, zbudowany w 1733 roku w Sewilli. Zazwyczaj słońce świeci głównie po jednej stronie areny, która nazywa się Sol - słońce. Strona w cieniu nazywana jest Sombra - cieniem. Największą areną na świecie, na której odbywa się walka byków, jest Plaza Monumental w Meksyku, stolicy Meksyku, która ma 55 000 widzów. W czasie, gdy nie ma walk byków, areny są wykorzystywane do różnych koncertów i innych spektakli. Kolejność prezentacji Fakt, że walka byków zaplanowana jest w Hiszpanii, ogłaszają plakaty, które zawierają standardowe sformułowania: bitwy odbywają się w takim dniu, "jeśli pogoda nie koliduje z pogodą, władze będą mogły pod przewodnictwem ...". Przewodniczący (lub prezydent - prezydent) jest burmistrzem miasta lub przedstawicielem władz cywilnych (w Hiszpanii Ministerstwo Spraw Wewnętrznych kontroluje walkę byków). Przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych dają sygnały przed rozpoczęciem każdej fazy bitwy i nakazują wydawanie nagród matadorom. Prezentacja podczas walki byków składa się z trzech części, tzw. Tertów: dwa z nich zawierają "próby" (w sensie dosłownym, oznacza to szczęście, los), czasami każda z faz bitwy nazywa się tak samo. Dźwięk rury ogłasza początek każdej sekcji. Na początku pikador na koniu dokucza byka i wyczerpuje go kolcami. Za pikadorami z dwoma pstrokatymi ostrymi strzałami w dłoniach, banderillerowie chodzą wdzięcznie i spokojnie, wbili szczyty w kark byka, uciekając małymi krokami. Następnie pojawia się główny uczestnik walki byków, matador w towarzystwie kalejdoskopu, machającego jasnymi płaszczami. Dla prawdziwego torero, najważniejsze jest to, że on, ściśle przestrzegając tradycji, wykonuje ustalone choreograficzne figury, a nie w jaki sposób może uniknąć ciosów wściekłego byka. Podczas ostatniego etapu śmierci byk jest przygotowywany na śmierć przy pomocy muleta i miecza. Zwierzę musi ukończyć dziesięć minut od jego rozpoczęcia. Zabijanie byka zawsze musi być wykonane twarzą do zwierzęcia, tak abyś mógł wbić miecz między przednie żebra, aby dostać się prosto do serca i spowodować szybką śmierć. Kilka mułów wyciąga martwe zwłoki z areny i przekazuje je rzeźnikom, którzy czekają na zewnątrz. Ścinają mięso i rozdają je ubogim lub transportują je do instytucji społecznych i szpitali. Ile zarabiają torreadorzy. Ofiary byków Za swoje występy torreadorzy otrzymują wysokie honoraria, przyznają laury i honorują bohaterów narodowych. Opłata za jedną walkę na dużej arenie wynosi około 100 tysięcy dolarów. Za wszystkie walki, matador otrzymuje około 20 ran z rogiem byka. Piesze walki torreadorów zaczynają naukę od 10 roku życia i walczą od 18 do 20 lat. W wieku 40 lat przechodzą na emeryturę, a w ich życiu jest około siedmiu okresów gwiezdnych. W takich krajach jak Hiszpania, Francja i Portugalia co roku odbywa się około 6 tysięcy walk z bykami i nowalijami, w których uczestniczy ponad 30 tysięcy byków i giną. W ciągu ostatnich dwóch stuleci (19-20 w.) 63 bitwy i 350 banderillerów z pikadorami, pomocnikami i mistrzami ceremonii zginęły w bitwach w Hiszpanii. Na arenie Las Ventas w Madrycie pomniki poległych wojowników z bykami. Obok nich znajduje się pomnik Fleminga, który odkrył penicylinę, ponieważ po pojawieniu się tego antybiotyku śmiertelność matadorów została znacznie zmniejszona. Bardzo często stają się bardzo zranieni podczas bitew. Jakie nagrody są przyznawane matador, byki Jeśli byk pokazuje wyjątkową odwagę, a publiczność prosi prezydenta areny o nadanie mu życia, wówczas może otrzymać "przebaczenie". W takich przypadkach zabijanie zwierzęcia jest naśladowane przy pomocy banderilla lub po prostu rękami. Zwykle pozostawia się je do hodowli (semental). Ale byk, który zabił matadora, zostaje zabity. Należy zauważyć, że "przebaczenie" jest w rzeczywistości głównym celem walki z bykami. Zadaniem matadora jest ujawnienie i pokazanie wszystkich możliwości byka, aby społeczeństwo i prezydent walk byków otrzymały zwierzę od "wybaczenia". Minęło ponad sto lat odkąd chwalebny byk Murcielago został ułaskawiony, który był w stanie wytrzymać 24 ciosy torreadora i którego imię nosi lamborghini samochodowe. Matador, który wykazał się wyjątkowymi umiejętnościami, jest nagradzany trofeami: ma swoją własną nagrodę: po pierwsze, na prośbę publiczności, matador przechodzi koło honoru na arenie. Jeśli publiczność jest usatysfakcjonowana sztuką walki, daje mu jedno lub dwa uszy, a czasami może dać ogon byka, w takich przypadkach matador ma prawo sprzedać przeciwnika, którego pokonał. Z martwego lub umierającego zwierzęcia te części ciała są odcięte na trofea i przekazane zwycięzcy, który następnie robi zwycięstwo na arenie. Jeśli otrzymuje on co najmniej dwoje uszu podczas całej walki byków, matador jest honorowany: przewożony jest z areny na ramionach fanów (salidaen hombros). Widzowie mogą wyrazić dezaprobatę za ich milczenie, gwizdanie i rzucanie klockami na arenę, na której siedzą podczas oglądania walki. Walka o zakaz walki byków Pomimo tego, że takie zabytki Hiszpanii jak walka z bykami są ulubionym widokiem turystów i wielu Hiszpanów, w ostatnich latach pojawili się działacze przeciwstawiający się walkom byków. Sprzeciwiają się także organizacji tradycyjnych walk byków poza granicami kraju (na przykład w Rosji akcja ta trwała od 2001 do 2002 roku). Corrida nie znajduje się już na Wyspach Kanaryjskich, chociaż walki kogutów, które są tradycją lokalnych mieszkańców, trwają nadal. W 2004 r. Barcelona została ogłoszona "miastem bez walki byków", ale to oświadczenie nie nabrało mocy prawnej, ponieważ rząd centralny zajmuje się kwestiami walki. A walki byków w Barcelonie są nadal regularnie organizowane. W lipcu 2010 r. Posłowie głosowali za zakazem walki byków od 2012 r. W 2007 r. W Hiszpanii rozpoczęła się kampania zakazująca pokazu walk byków w telewizji. Pracownicy centralnego kanału TVE nie pokazują walki byków, mówili, że odmawiają demonstrowania scen przemocy i okrucieństwa, ponieważ ich programy telewizyjne są również oglądane przez dzieci. Argumentuje zwolennikom prowadzenia walk byków Walka byków w Hiszpanii - integralna część kultury ludzi. Torero demonstruje piękną sztukę, jak tancerz baletowy. Publiczność przychodzi nie patrzeć na to, jak byk jest udręczony, ale na odwagę i umiejętności uczestnika. Zwolennicy walki byków uważają, że byki cierpią jak inne zwierzęta domowe, ale śmierć byków jest inna, ponieważ umierają z godnością, a kiedy wykazują wyjątkową odwagę, mogą zostać "wybaczone" i pozostawione przy życiu. Dzięki walkom byków uratowała się unikalna rasa walczących byków, które zniknęłyby na zawsze na ziemi.
Pobierz ten film Walka Z Bykami Pasącymi Się Na Łące teraz. Szukaj więcej w bibliotece wolnych od tantiem filmów stockowych iStock, obejmującej filmy Byk - Zwierzę płci męskiej, które można łatwo i szybko pobrać.
Stwórz swoją wymarzoną fototapetę do swojego salonu lub sypialni na wymiar z naszym generatorem i odmień wygląd swojego wnętrza! Fototapeta Walka z bykami na arenie. Arena. Toro bravo. Hiszpania. jest dostępna na wytrzymałych i wysokich materiałach: lateks 140gm2, flizelina 200g/m2, flizelina 350g/m2, winyl 350g/m2, samoprzylepna i wielu innych, które posiadają doskonałe nasycenie kolorów. Fototapeta zostanie wykonana wg Twoich wytycznych na wybranym materiale. Dzięki naszemu generatorowi możesz wybrać nie tylko interesujący Cię rozmiar i materiał fototapety ale także dowolnie zmienić jej kolorystykę, nasycenie barw oraz wyszukać podobną fototapetę pasującą do przedstawionej grafiki. Możesz dodać również nakładkę 3D na grafikę dzięki, której stworzysz unikatową fototapetę 3D. Dzięki temu możesz być pewny, że Twoja fototapeta na wymiar będzie jedyna w swoim rodzaju i zostanie wykonana specjalnie dla Ciebie. Możliwość indywidualnej edycji fototapety pozwoli Ci z łatwością dopasować do stylistyki wnętrza i charakteru pomieszczenia co z pewnością podkreśli niepowtarzalny styl każdej aranżacji. Oryginalna nazwa: Fighting bulls in the arena. Bullring. Toro bravo. Spain.
Nikogo więc pewnie nie zdziwi, że w mieście znajduje się również arena do walk z bykami. Plaza de Toros w Pampelunie została wybudowana w 1922 r. i jest w stanie pomieścić blisko 20 000 osób. Obecnie Plaza de Toros to nie tylko miejsce walk, ale także obiekt mocno wpisany w kulturalne życie miasta.
Plaza del Toros, czyli arena walk byków, to bez wątpienia jeden z największych symboli Rondy. Arenę wzniesiono w nowej części miasta, dosłownie kawałek od wąwozu El Tajo. Za projekt odpowiadał hiszpański architekt José Martín de Aldehuela, ten sam który dokończył budowę Nowego Mostu (Puente Nuevo). Trybuny są w całości zadaszone i składają się z dwóch poziomów, każdy po 5 rzędów. Konstrukcja oparta jest na 136 toskańskich kolumnach. Miejscowi szczycą się tym, że jest to największa arena w całej Hiszpanii. W twierdzeniu tym jest jednak mały haczyk - tytuł ten odnosi się jedynie do średnicy piaszczystej części areny nazywanej rueda. Ta wynosi 66 metrów i jest o 6 metrów większa od średnicy drugiego największego okręgu znajdującego się w Madrycie. Trybuny obiektu mogą pomieścić niecałe 5000 widzów. Dla porównania - pojemność areny w Sewilli to 12 000, a pojemność obiektu z Madrytu to prawie 24 000. Stosunkowo niewielka pojemność wpływa na to, że dziś odbywa się tu jedna duża impreza - Corrida Goyesca - którą zorganizowano pierwszy raz w 1954 roku w 200 rocznicę urodzin torreadora Pedro Romero. Corrida Goyesca odbywa się na początku września i oprócz korridy w całym mieście organizowane też są inne imprezy. Plaza del Toros w Rondzie jest najstarszą areną walk byków zbudowaną całkowicie z kamienia. Historia Historia areny jest ściśle związana z założoną w 1573 roku organizacją Real Maestranza de Caballería de Ronda, czyli królewską szkołą kawalerii. Powstanie organizacji było pokłosiem dekretu króla Filipa II z 1572 roku, który zobowiązał miasta do zadbania o przygotowanie lokalnych wojsk i rycerstwa w trakcie pokoju. Maestranzy powstawały też w innych ważnych miastach i ośrodkach Hiszpanii. Rozkwit organizacji przypadł na XVIII wiek, który zbiegł się z otrzymaniem przez Maestranzy większej swobody i dodatkowych praw. Efektem tych zmian była decyzja o budowie kompleksu, w skład którego miała wejść arena walk byków oraz inne obiekty służące do ćwiczeń jeździeckich. Skąd takie połączenie? Korrida sprzed XVIII wieku różniła się od tej znanej dziś. Do pojedynku z bykami stawali jeźdźcy konni i rozrywka ta była ściśle powiązana z kawalerią. W połowie XVIII wieku rozpoczęto wysiłki mające doprowadzić do budowy obiektu. Na rozpoczęcie prac trzeba było jednak poczekać aż do 1779 roku. Pierwsze zawody odbyły się 11 maja 1784 roku, ale zakończyły się kompletnym fiaskiem. Obiekt wciąż był w fazie budowy i część trybun zwyczajnie się zawaliła. Według oficjalnej strony organizacji Real Maestranza za katastrofę odpowiadał jeden z żołnierzy, który zwyczajnie… przesunął jedną z kolumn powodując zawalenie się części konstrukcji. Po tym niefortunnym zdarzeniu zdecydowano o kosmetycznych zmianach w projekcie i o zamknięciu areny do czasu zakończenia prac. Drugie oficjalne otwarcie nastąpiło 19 maja rok później i było już wielkim sukcesem. Niecałe 30 lat po otwarciu, w 1810 roku, obiekt został niemal doszczętnie zniszczony przez wojska Napoleona. Francuzi zamienili arenę w baraki i nie dbali specjalnie o lokalne dziedzictwo. Na szczęście po odwrocie wojsk francuskich udało się przywrócić kompleks do dawnej świetności. Do dziś organizacja Real Maestranza de Caballería de Ronda istnieje i zajmuje się najstarszą istniejącą szkołą jazdy konnej oraz inna działalnością. Rozwój korridy i lokalne rody Ronda uważana jest za jedno z najważniejszych miast w historii korridy. To stąd pochodziły dwa wielkie rody - Romero oraz Ordóñez. Ród Romero działał w XVIII wieku i uznawany jest za twórców zasad nowoczesnej korridy, czyli walki pieszej zamiast jedynie konnej. Francisco Romero znany jest jako pomysłodawca czerwonej płachty (moleto). Był pierwszym matadorem, który zabił byka mieczem (estoque) stojąc na ziemi. Wydarzyło się to właśnie w Rondzie. Romero w późniejszych latach zaprezentował nowy sposób podczas występów w innych miastach i doprowadził do całkowitej rewolucji korridy - jeźdźców konnych zastąpili piesi matadorzy. Jego wnuk Pedro Romero znany jest bardziej ze swoich wyczynów na arenie - brał udział w ponad 5000 pojedynków. W tym czasie zabił ponad 3600 byków i nie odniósł przy tym żadnych większych obrażeń. Pedro Romero wystąpił na uroczystym otwarciu areny 19 maja 1785 roku. Ród Ordóñez zasłynął w pierwszej połowie XX wieku - statuy Cayetano Ordóñeza i jego syna Antonio Ordóñez stoją niedaleko wejścia do areny. Nie zmienili korridy, ale ich występy były uznawane za jedne z najważniejszych w całej historii tego krwawego sportu. Zwiedzanie Kompleks Plaza del Toros udostępniony jest do zwiedzania przez cały rok z wyjątkiem trwania imprezy Corrida Goyesca (festiwalu Pedro Romero) na początku września. Arenę zwiedzamy samodzielnie. Możemy swobodnie chodzić po piaskowym okręgu i wejść na trybuny. Na zwiedzenie całej areny razem z muzeum najlepiej zaplanować przynajmniej godzinę. Jeśli chcemy dowiedzieć się więcej możemy dopłacić do biletu 1,50€ i otrzymać przewodnik audio w języku angielskim. Wszystkie nagrane materiały mają długość około godziny i opowiadają zarówno o obiekcie jak i samych walkach byków. Od strony północno zachodniej możemy przejść do stajni dla byków oraz do sali ćwiczeń szkoły jazdy konnej. Jeśli będziemy mieć szczęście zobaczymy trening, w innym wypadku możemy przeczytać wywieszone tablice informacyjne. Muzeum Ważną atrakcją kompleksu jest muzeum stworzone pod trybunami, które znajduje się zaraz przy wejściu. Słowo muzeum może być trochę mylące - to tak naprawdę kilka pomieszczeń z różniącymi się od siebie kolekcjami. Armas de Fuego Antiguas - wystawa dawnej broni, w skład której wchodzi blisko 300 eksponatów. Pistolety, strzelby, zbroje z różnych okresów - od XVII do XIX wieku. Niestety, duża część materiałów jest tylko w języku hiszpańskim. Galeria Real Maestranza - wystawa poświęcona historii Real Maestranza. W środku dowiemy się jakie stroje i uzbrojenie nosili członkowie organizacji. Real Guarnicioneria - wystawa królewskich uprzęży i siodeł. Warto zwrócić uwagę na siodło królowej Izabeli II Hiszpańskiej i na zestaw uprzęży wykorzystany na jednym z królewskich ślubów w Wersalu. W muzeum zobaczymy też kopię jednego z obrazów Francisco de Goya’i oraz eksponaty związane bezpośrednio z walkami byków (Museo Taurino), np. stroje (niektóre zakrwawione), wyposażenie matadora, zdjęcia czy obrazy. Informacje praktyczne (listopad 2017) Wejście znajduje się po stronie południowo zachodniej. Przed wejściem stoi rzeźba byka. Rzeźba byka przed arena walk byków w Rondzie - Plaza de Toros Ceny biletów wstępu [ostatnia aktualizacja czerwiec 2019] Wejściówka do areny kosztuje 8€. W przypadku skorzystania z przewodnika audio zapłacimy 9,50€. Dzieci poniżej 10. roku życia wchodzą za darmo Arenę można zwiedzić za darmo w poniedziałki od 8:00 do 10:00, we wtorki od 9:00 do 10:00 i w środę od 9:00 do 10:00. Darmowy wstęp nie jest możliwy w następujące dni (rok 2018): 26/03, 27/03, 28/03, 30/04, 17/07, 24/07, 31/07, 15/08, 2/10, 19/10, 23/10, 24/12, 25/12, 26/12, 31/12. Dni i godziny otwarcia Arena otwarta jest codziennie z wyjątkiem festiwalu Pedro Romero. styczeń - luty: 10:00-18:00 marzec: 10:00-19:00 kwiecień-wrzesień: 10:00-20:00 październik: 10:00-19:00 listopad-grudzień: 10:00-18:00
Corrida w Arles. Walka z bykami hit czy kit? La Ciotat – brama do Calanques; Prowansja kiedy kwitnie lawenda; Montpellier ma najseksowniejsze tramwaje; Marsylia. Atrakcje Marsylii – Co leży po jasnej stronie miasta słynącego ze strzelanin? Marsylia- początki; Bye bye Miasto Kałasznikowa. Witaj Hiszpanio! 21 czerwca 2020 16:49 Możliwość komentowania Dlaczego korrida jest zdecydowanie niemoralna została wyłączona W naszym kraju na szczęście nie ma zbyt wielu obrońców korridy, czyli hiszpańskiego zwyczaju krwawych walk z bykami. Zauważyłem jednak, że w polskich środowiskach konserwatywnych – może nie większość – ale nieproporcjonalnie więcej osób niż w ogóle społeczeństwa, jest gotowa usprawiedliwiać ową brutalną tradycję, nieraz sprowadzając sprzeciw wobec niej do ulegania tendencjom lewackim albo zbyt daleko posuniętemu ekologizmowi i trosce o zwierzęta. Z tego względu w poniższym artykule postanowiłem zebrać wszystkie z argumentów wysuwanych w obronie korridy, które słyszałem lub ewentualnie, które jestem w stanie sobie wyobrazić – a następnie dać na nie odpowiedź. Argument nr 1: To prawda, że papież św. Pius V zabronił korridy pod karą ekskomuniki, jednak już kolejni następcy św. Piotra (Grzegorz XIII oraz Klemens VIII) znacząco złagodzili ten zakaz, a więc można przyjąć, iż nie uznawali oni owego zwyczaju za zły. Jest faktem, iż surowe kary za – również bierny (to znaczy w charakterze widza) udział w korridzie wydane przez papieża św. Piusa V dla ogółu chrześcijan nie przetrwały zbyt długo i jego następcy mocno je złagodzili. Najpierw bowiem Grzegorz XIII ograniczył sankcje nałożone przez św. Piusa V tylko do Hiszpanii, a później Klemens VIII zabronił uczestniczenia w owej rozrywce tylko osobom duchownym. Czy jednak w związku z tym interpretacja, iż w ten sposób papieże de facto uznali błędność surowej moralnie oceny korridy wydanej przez św. Piusa V jest jedyną możliwą wykładnią? Z pewnością nie. Trzeba by najpierw dotrzeć do – jeśli takowe są – bardziej szczegółowych uzasadnień autorstwa Grzegorza XIII i Klemensa VIII by móc mówić, iż złagodzenie przez nich kanonicznych restrykcji za udział w korridzie wynikało z ich ewentualnego przekonania o braku moralnego zła tej rozrywki. Mogło wszak być też tak, iż ci papieże uznali, że tolerowanie korridy będzie mieściło się w granicach uprawnionej tolerancji mniejszego zła. Brak surowych sankcji karnych nie zawsze jest bowiem równoznaczny ze stwierdzeniem, iż nieobjęte nimi zachowanie jest tym samym moralnie dobre. Argument nr 2: Skoro przez tyle wieków Kościół katolicki tylko raz w sposób oficjalny zakazał korridy, a ów zakaz i tak został później szybko mocno złagodzony, to należy przyjąć, iż nie istnieją większe moralne problemy z tą tradycją. Czysto teoretycznie można by przyjąć ów argument, ale w praktyce jest on bardzo trudny do obrony. Po pierwsze bowiem istnieją mocne tak biblijne, jak i tkwiące w ogólnym nauczaniu Kościoła powody by niechętnie patrzeć na korridę. Pismo św. nie potępiając wszak wszelkiego zabijania zwierząt oraz ukazując zasadniczą wyższość człowieka nad zwierzęciem jednocześnie poleca okazywać zwierzętom łagodność i troskę. Przykładowo, w tej świętej Księdze czytamy, iż „Prawy uznaje potrzeby swych bydląt, a serce nieprawych okrutne” (Prz 12, 10). Prawo Mojżeszowe nakazywało przyjście z pomocą osłowi swego wroga, gdy ten upadł pod nadmiernym ciężarem (Wj 23, 5) oraz polecało nie zawiązywać pyska młócącemu wołowi (Pwt 25, 4). Z kolei Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie 2418 stwierdza, iż: “Sprzeczne z godnością ludzką jest niepotrzebne zadawanie cierpień zwierzętom lub ich zabijanie” (…). Jednocześnie Katechizm ów w punkcie 2417 naucza, że moralnie dozwolone jest wykorzystywanie zwierząt jako pokarmu i do wytwarzania odzieży, a także dokonywanie na nich doświadczeń naukowych i medycznych “byle tylko mieściły się (one – dopisek mój MS) w rozsądnych granicach i przyczyniały się do leczenia i ratowania życia ludzkiego“. Chyba nie trzeba zatem dłużej rozwodzić się nad tym, jak bardzo zabijanie zwierząt dla rozrywki odbiega tak od litery, jak i ducha nauczania Pisma świętego oraz Katechizmu na ów temat. Korrida nie przyczynia się wszak ani do leczenia ani do ratowania życia ludzkiego, a nawet jeśli pozyskane w jej efekcie mięso czy skóra mogą być wykorzystane jako pokarm lub ubranie, to jest to w tym wypadku tylko uboczny efekt tej rozrywki. Mięso i skórę zwierząt można przecież uzyskać zabijając owe stworzenia w znacznie szybszy sposób oraz w przysparzający im o wiele mniej fizycznych cierpień. Poza tym wszystkim można też wskazać na fakt, iż wiele ewidentnie niemoralnych zachowań nie jest zagrożonych surowymi sankcjami o charakterze kanonicznym, a nawet w dokumentach Magisterium Kościoła nie zawsze są one wymieniane wprost jako rzeczy złe i niepodobające się Bogu. Przykładowo, wykonywanie tańca znanego jako striptiz nie jest zagrożone żadną sankcją kanoniczną, a także nie ma dokumentów kościelnych, które wprost nazywałyby ów taniec jako zły, a przecież kto by w związku z tym odważył się twierdzić, że w takim razie nie jest on niemoralny oraz niegodziwy??? Argument nr 3: Papież św. Pius V zakazał korridy powołując się na zasadę unikania lekkomyślnego narażania ludzkiego życia i zdrowia na niebezpieczeństwo, nie motywował zaś swego sprzeciwu troską o zwierzęta. A zatem główny argument większości przeciwników tej tradycji – akcentujący, iż polega ona na znęcaniu się nad zwierzętami – nie wydaje się słuszny. To prawda, że św. Pius V potępiając i zakazując korridy, motywował to odwołując się wyłącznie do kwestii poważnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia, jakie w jego oczach ów zwyczaj miał wywoływać. Jednocześnie jednak papież nie zaprzeczał argumentacji bazującej na tym, iż rozrywka ta stanowi bezsensowne znęcanie się nad zwierzętami. Nie wiemy, z jakiego powodu św. Pius V nie podnosił tego argumentu w swym potępieniu korridy, ale jego milczenie na ów temat samo w sobie nie zaprzecza słuszności odwoływania się do tejże linii argumentacji. Gdyby ten papież napisał lub powiedział coś w stylu: “Znęcanie się nad zwierzętami nie jest w tej rozrywce żadnym problemem“, to byłby poważny problem dla katolików potępiających korridę również w oparciu o ten argument. Jednakże, jako że Pius V czegoś takiego nie napisał, nie ma przeszkód, by katoliccy chrześcijanie w swej niechęci do wspomnianej rozrywki podnosili także ów motyw. Argument nr 4: W korridzie nie chodzi o czerpanie i/lub dostarczanie widowni przyjemności mającej płynąć z zadawania zwierzętom fizycznego cierpienia. W tej tradycji chodzi o piękno łączące w jedną całość choreografię, muzykę i kostium. Ten argument wygląda na bardzo przewrotny i mający charakter czegoś, co w bardziej potocznym języku zwykło się zwać mianem: “Odwracania kota ogonem“. Jeśli bowiem dane widowisko w swej głównej treści ukazuje proces powolnego zabijania zwierzęcia, to czy jest realistycznym przyjmować, że większość przychodzących na nie osób nie czyni tego po to, by ekscytować się scenami tej krwawej i bezsensownej przemocy? Przecież równie dobrze można by twierdzić, że w takim razie większość osób nie ogląda erotycznych filmów w rodzaju “365 dni” głównie po to, by ekscytować się scenami seksu, bezwstydu i nieskromności tam pokazanymi, ale np. by podziwiać piękno wnętrz czy krajobrazów przyrody. Oczywiście, że w niektórych bardziej osobliwych przypadkach to może być prawda, ale realistycznie rzecz biorąc, czymś przewrotnym jest sugerowanie tym podobnych tez. Argument nr 5: Skoro mięso zabijanych w korridzie zwierząt jest i tak spożywane później przez ludzi to i w samym tym sposobie ich zabijania nie ma nic złego. Jak to już zostało częściowo wspomniane w odpowiedzi na argument nr 2, aby pozyskać do jedzenia mięso zwierzęcia nie jest konieczne jego długotrwałe i wymyślne zabijanie. Nie jest to zatem poważny argument. To już chyba prędzej można by na tej zasadzie próbować uzasadniać okrutne praktyki niektórych azjatyckich kucharzy, którzy po to by mięso zabijanych przez nie psów było bardziej kruche i delikatne, specjalnie wcześniej biją w tym celu te biedne zwierzęta. Argument nr 6: Byki zabijane w trakcie korridy są i tak przez całe swe życie traktowane lepiej niż inne tego gatunku zwierzęta. To, że we wcześniejszych etapach swego życia byki przeznaczone do korridy mogą mieć lepsze warunki życia niż “zwyczajne” hodowlane byki nie usprawiedliwia ich późniejszego wyrafinowanego męczenia i zabijania na scenie dla rozrywki widowni. Jeśli już to podnoszenie tego argumentu może przemawiać za działaniem na rzecz polepszenia warunków hodowli “zwyczajnych” byków, nie zaś za powolnym zabijaniem zwierząt dla rozrywki. Argument nr 7: Walka z korridą to domena lewaków oraz wyznających niechrześcijańskie podejście do świata natury skrajnych ekologistów, którzy walczą z pięknymi tradycjami chrześcijańskiej Hiszpanii. Nie każda tradycja – choćby i przetrwała przez wieki w chrześcijańskim i katolickim kraju – jest piękna oraz godna podtrzymywania. Pan nasz Jezus Chrystus mówił wszak o tych ludzkich tradycjach, które są złe i sprzeczne z Bożymi przykazaniami (por. Mk 7, 8-13). Bez problemu można by wskazać na te tradycje w krajach chrześcijańskich i katolickich, które były złe, np. pojedynkowanie się, prowadzenie młodocianych synów przez ich ojców do domów rozpusty, handel niewolnikami. Z drugiej strony nie wszystko, co głoszą lewacy, lewicowcy czy inne zasadniczo niechrześcijańskie środowiska jest godne potępienia. Czasami mają oni po prostu rację, nawet jeśli walczą z czymś, co przez wieki było zakorzenione w kulturze krajów chrześcijańskich. Na przykład, walka z nowożytnym, niesprawiedliwym i rasistowskim niewolnictwem była często inspirowana przez osoby, które w kontekście swych czasów można by uznać raczej za będące lewicowymi aniżeli prawicowymi i konserwatywnymi – co nie znaczy jednak, że w takim razie ich walka nie była w tym aspekcie słuszna. Może być zresztą tak, iż sedno podejścia do danej tematyki jest w przypadku takich czy innych środowisk błędne, jednak pewne poboczne wypowiedzi z tym związane już są mniej lub bardziej słuszne. Przykładowo, socjaliści mieli zasadniczo błędne poglądy na temat pożądanej formy własności środków produkcji, jednak różne ich postulaty tyczące się ochrony praw pracowniczych (vide: płaca minimalna, prawo do urlopu, zakaz zatrudniania dzieci, 8-godzinny dzień pracy) były godne rozważenia, gdyż nie zawierały same w sobie błędu. Podobnie, naziści strasznie obrażali Boga swym rasizmem oraz drapieżnym antysemityzmem, ale to nie znaczy, że ich wszystkie wypowiedzi na temat Żydów były błędne, np. nie byli oni dalecy od prawdy, gdy wskazywali, że nieproporcjonalnie wiele osób żydowskiego pochodzenia uczestniczy w różnych złych przedsięwzięciach (choćby szerzenie pornografii i prostytucji, popieranie komunizmu i innych nurtów lewicowych). Podobnie, skrajni ekologiści i często sympatyzujący z nimi inni lewacy poważnie błądzą, gdy np. potępiają jedzenie zwierząt jako coś zdecydowanie niemoralnego, ale akurat konkretnie w kwestii korridy mają oni rację i nie ma powodów, by nie przyznawać im słuszności w tej sprawie. Mirosław Salwowski Stolica Madryt J zyk hiszpa ski , katalo ski Hiszpania na mapie Taniec Flamenco Corrida walka z bykami Stolica Amsterdam J zyki holenderski i – A free PowerPoint PPT presentation (displayed as an HTML5 slide show) on PowerShow.com - id: 516c3c-MDczZ
Spis treści1 Pampeluna – stolica Nawarry2 San Fermin – gonitwa byków ulicami miasta3 Plaza de Torros i arena byków4 Pomnik El Encierro czyli ucieczka przed bykami5 Zabytki Pampeluny6 Mury miejskie w Pampelunie7 Katedra de Santa Maria8 Kościół San Saturnino9 Ratusz w Pampelunie10 Plaza del Castillo11 Parki w PampeluniePampeluna to miasto, które od dawna było na naszym podróżniczym celowniku. W końcu udało nam się tu dotrzeć, korzystając z pobytu na campingu Ondres Plage w południowej Francji, skąd tylko godzina jazdy autem dzieliła nas od Pampeluny. Zobaczcie co ciekawego tu na nas czekało i czy Pampeluna to tylko byki?Pampeluna – stolica NawarryPampeluna położona jest w północnej części Hiszpanii, około 100 km od wybrzeża Oceanu Atlantyckiego. Miasto jest stolicą prowincji Nawarra, która na północy graniczy z Francją na linii Pirenejów. Nawarra to również część historycznego Kraju Basków, stąd wielu mieszkańców posługuje się językiem baskijskim. Dlatego jadąc w stronę Pampeluny możecie natknąć się na drogowskazy prowadzące Was na Irunę, bo właśnie tak brzmi nazwa Pampeluny po baskijsku. Po hiszpańsku Pampeluna zaś to Pamplona. Pampeluna jest miastem odwiedzanym licznie przez pielgrzymów wędrujących Drogą św. Jakuba prowadzącą do Santiago de Compostela. Stąd możecie natknąć się na szlak oznaczony muszlą św. Fermin – gonitwa byków ulicami miastaKażdego roku od 6 do 14 lipca na ulicach Pampeluny odbywa się wielkie święto, największa impreza w mieście pod nazwą San Fermin – czyli fiesta z okazji święta patrona miasta, świętego Fermina. Początek wydarzenia to wystrzelenie rakiety tzw. chupinazo przez burmistrza lub ważnego, lokalnego polityka. W czasie odpalania racy zgromadzony przed ratuszem tłum wiwatuje, wymachując panuelo czyli czerwonymi chustkami, które są symbolem tego święta. I tak rozpoczyna się trwające tydzień święto! Szalejący tłum, strzelające w górę korki szampanów, tańce i zabawa trwa do rana. Kulminacyjnym punktem imprezy jest gonitwa byków ulicami miasta. Encierro, bo tak nazywa się gonitwa, polega na ucieczce śmiałków przed pędzącymi ulicami miasta bykami. Tradycja narodziła się z potrzeby doprowadzania byków spoza miasta do areny walki byków. Zabawa, która ściąga sporo osób żądnych wrażeń, jest śmiertelnie niebezpieczna. Na ulicach Pampeluny w czasie gonitwy poniosło już śmierć kilkanaście osób, stratowanych przez zwierzęta. Trasa biegu wynosi 825 metrów, jest ściśle wyznaczona, zaczyna się w zagrodzie Calle Santo Domingo a kończy się na Plaza de Torros, gdzie znajduje się arena do walki z bykami. Bieg zwykle trwa od trzech do czterech względów bezpieczeństwa cała trasa obstawiona jest podwójnym, drewnianym ogrodzeniem, które składa się z 3000 elementów. Dodatkowo na całej trasie stoją pasterze, którzy mają za zadanie zapewnić płynną gonitwę i odżegnywać np. od prób zawracania byków czy ich zastopowania. Inną ważną rolę pełnią osoby zwane Dobledores, które przechwytują byki na arenie i umieszczają w zagrodach, dzięki czemu uciekający mogą bezpiecznie opuścić gonitwę. Wieczorem odbywa się corrida, w czasie której byki giną w walce z rąk San Fermin sięga XV wieku, kiedy to łączyły się uroczystości religijne, targi i walki byków. Początkowo fiesta odbywała się w październiku, ale ze względu za zmienną pogodę uroczystość przeniesiono na lipiec. To były dni pełne muzyki, tańców, turniejów, pokazów akrobatycznych i oczywiście walk z bykami. Jednak święto w Pampelunie swój rozkwit przeżyło dopiero na początku XX wieku, kiedy to Ernest Hemingway opisał fiestę w powieści “Słońce też wschodzi”. Od tego czasu, w czasie fiesty, Pampeluna przeżywa najazd zrozumieć tą krwawą tradycję, której nie akceptujemy. Fiesta sama w sobie to fantastyczna zabawa, zaś krwawa corrida to wydarzenie, które wywołuje u nas sprzeciw. Historię zgłębiliśmy na arenie do walki byków, którą można zwiedzać przez cały de Torros i arena bykówArena stojąca na Plaza de Torros pochodzi z 1922 roku. Obecnie mieści 20 000 widzów, co plasuje ją na 4 miejscu największych aren na świecie. To obowiązkowy punkt wycieczki. To właśnie w tym miejscu możecie poczuć i spróbować zrozumieć krwawą tradycję areny, biegu i wal z bykami jest tu fantastycznie przedstawiona, można dowiedzieć się o największych torreadorach jacy walczyli na arenie, o najbardziej walecznych bykach i emocjach jakie towarzyszą fieście. Trasa po arenie prowadzi przez miejsce dla widzów, arenę, aż po zagrody dla byków i pokoje dla torreadorów. Jest świetnie przygotowany pokaz multimedialny z gonitwy byków ulicami miasta, wyświetlany w przejściu na ring. Są filmy pokazujące życie byka – od jego narodzin, życia na pastwisku, aż po selekcję i walkę na arenie. Jest piękna prezentacja ludzi pracujących na arenie i walczących z bykami. Arenę można zwiedzać z przewodnikiem lub audioguidem. Niestety nie ma polskiej wersji, więc angielska trochę nam wydłużyła wycieczkę, gdyż sporo informacji chcieliśmy przetłumaczyć Michałowi. Za wstęp płaciliśmy 6 euro za bilet normalny i 3 euro za El Encierro czyli ucieczka przed bykamiW pobliżu areny byków znajduje się duży pomnik przedstawiający gonitwę byków autorstwa rzeźbiarza z Bilbao Rafaela Huerta. Wygląda jak zamrożony kadr z gonitwy, gdyż przestawione na twarzach emocje wywarły na nas spore wrażenie. Rzeźba jest spora – ma 11 metrów długości i 4 metry szerokości. Koniecznie obejdźcie ją dookoła i przyjrzyjcie się przedstawionej PampelunyNie samymi bykami Pampeluna żyje, choć to właśnie byki i św. Fermin zdominowali tutejsze stragany z pamiątkami. Pampeluna to urocze miasto pełne brukowanych uliczek, zabytkowych kościołów, parków i barów tapas, gdzie warto spróbować lokalnych przekąsek, nazywanych tu miejskie w PampeluniePampeluna wyróżnia się wspaniałymi średniowiecznymi murami miejskimi, uważanymi za jedne z najciekawszych i najlepiej zachowanych systemów obronnych w Hiszpanii. To świetnie zachowane blisko 5 kilometrowe mury, bastiony i forty o którym szczegółów można dowiedzieć się w Centrum Fortyfikacji w Pampelunie. Mury powstały w średniowieczu i miały za zadanie bronić miasta przed najeźdźcami, szczególnie od strony Francji. Z biegiem lat miasto się rozrastało, część murów zburzono, ale sporo śladów zostało do dziś i jest do zobaczenia w ścisłym centrum miasta, w pobliżu innych, wartych obejrzenia de Santa MariaKatedra w Pampelunie położona jest na skraju Starego Miasta. Dwie wysokie wieże górują nad domami i brukowanymi uliczkami. Na jednej z nich, zwanej Campana Maria wisi dwunastotonowy dzwon, który jest drugim najcięższym w Hiszpanii. Historia głosi, że na granicy obszaru znanego jako „Cuenca de Pamplona” zaznaczone są miejsca, z których można usłyszeć jego bicie. Wybudowana na przełomie XIV i XV katedra wieku była świadkiem wielu ważnych wydarzeń – koronacji królów czy obrad parlamentu. Wewnątrz znajduje się piękny grobowiec Carlosa III z Nawarry i jego żony Eleanory z Kastylii oraz piękne malowidła i obrazy z XIV – XVI San SaturninoSpacerując po Starym Mieście nie sposób nie zauważyć wysokich wież kościoła San Saturnino, którego charakteryzują również grube mury. Kościół był bowiem twierdzą obronną w częstych potyczkach i bitwach między trzema średniowiecznymi dzielnicami miasta. Wewnątrz, w pięknym i przestronnym jednonawowym kościele, nie można pominąć barokowej kaplicy Virgen del Camino czyli Damy i Królowej miasta. Przy wyjściu warto spojrzeć w dół na podłogę, by zerknąć na „pocico” – małą studnię, w której San Saturnino ochrzcił pierwszych chrześcijan w Pampelunie, w tym San Fermina, pierwszego biskupa miasta. Wieża południowa zwieńczona jest popularnym gallico czyli małym kogucikiem i zawiera zegar, którego dzwon sygnalizuje rozpoczęcie gonitwy byków podczas fiesty San w PampelunieRatusz znajduje się w samym sercu starej dzielnicy miasta, a jego lokalizacja nie jest przypadkowa. Przez wieki bowiem trzy zwaśnione dzielnice – Nawarra, San Saturnino i San Nicolas – prowadziły sprzeczki, potyczki i walki. Kres temu położył w 1423 król Carlos III, który wprowadził w życie ustawę łączącą gminy, a budynek ratusza umieścił w miejscu, gdzie przebiegała granica wszystkich trzech dzielnic. Budynek był kilkakrotnie remontowany, ale żadna ze zmian nie wpłynęła na jego piękną i kolorystyczną fasadę, w której łączy się styl barokowy i neoklasyczny. To jeden z najpiękniejszych budynków w roku, 6 lipca w południe oczy mieszkańców i milionów ludzi na całym świecie przed telewizorami zwrócone są na fasadę ratusza w Pampelunie. To właśnie z balkonu ratusza wystrzeliwane jest spektakularne chupinazo – uroczysta rakieta rozpoczynająca fiestę San Fermín. Przy Ratuszu można zobaczyć drewniany kawałek płotu, taki sam jak stawiany jest podczas gonitwy byków. Ten fragment upamiętnia osoby, które zginęły w czasie del CastilloSercem Starego Miasta zdecydowanie jest Plaza del Castillo. To ogromny plac otoczony pięknymi budynkami. Wiele XVIII-wiecznych domów przypomina pałace i wyróżnia się arkadami na parterze, okiennicami i balkonami z kutego żelaza. Plac może pochwalić się imponującą architekturą, barami tapas i uroczą mieszanką mieszkańców, turystów i ulicznych artystów. Od początku istnienia Plaza del Castillo odbywały się tu targi, parady wojskowe i festiwale religijne. Dziś jest popularnym miejscem spotkań przyjaciół, spacerów mieszkańców i turystów. To także miejsce, bezpłatnych koncertów i jarmarku bożonarodzeniowego. i oczywiście wielki imprezowy plac w czasie San placu znajduje się estrada z kopułą wspartą na kolumnach. Warto przysiąść w ogródku barowym, przekąsić tapas czy wypic lampkę lokalnego wina i przyglądać się życiu toczącemu się na placu. Część lokali to ulubione miejscówki Ernesta Hemingwaya, który przesiadywał Bar Txoko i Café Iruña w latach dwudziestych. W Café Iruña znajduje się pomnik w PampeluniePampeluna słynie z tego, że jest jednym z najbardziej zielonych miast w Hiszpanii. Do najpopularniejszych parków zalicza się Cytadelę, Taconerę, Media Luna, Yamaguchi i Park Rzeki terenie Cytadeli znajdują się budynki wojskowe, wchodzące w skład murów miejskich, które są obecnie wykorzystywane do wystaw i wydarzeń kulturalnych. Media Luna to najbardziej romantyczny park w mieście. Zaprojektowany przez architekta Victora Eusa ma kształt gasnącego księżyca, a na jego terenie jest staw rybny, gigantyczna sekwoja oraz kawiarnia. Ma także wspaniałe widoki na rzekę Arga. Yamaguchi to park w stylu japońskim, który nosi nazwę partnerskiego miasta w Japonii. Arga River Park, położony u podnóża murów miejskich, oferuje wspaniały spacer wzdłuż brzegu ulubiony to Taconera. Ogrody Taconera to najstarszy i najbardziej charakterystyczny park w Pampelunie. Jego 90 000 metrów kwadratowych znajduje się w pobliżu starych murów miejskich, bardzo blisko Starego Miasta. Miejsce pełne zieleni i kolorowych kwiatów, rzeźb i uroczych alei. Koniecznie trzeba zagłębić się w park, ponieważ w jego środku znajduje się mini zoo. Znajdziecie różne rodzaje ptactwa, np. ozdobne kury, gęsi czy piękne pawie. Na wzniesieniu mieszkają jelenie. Zwierzęta można podziwiać z pewnej odległości, są odgrodzone murem. To świetne miejsce dla dzieci. Wstęp do parku jest bezpłatny. I to właśnie w tym ogrodzie warto zakończyć spacer po Pampleunie, odpocząć w cieniu drzew i wypić popołudniową kawę w parkowej bazą wypadową do zwiedzania Pampeluny był camping Ondres Plage położony we Francji, blisko granicy z Ondres Plage – camping nad brzegiem oceanu
walka z bykami hiszpania

San Fermin, inaczej nazywane Sanfermines co roku odbywa się w mieście Pampeluna. Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że to właśnie obchody fiesty ku czci św. Firmina rozsławiły małe hiszpańskie miasteczko na cały świat. To na tyle emocjonujące przeżycie, że Ernest Hemingway postanowił je opisać w swojej powieści „Słońce

Z korridą mamy fundamentalny problem i nie chodzi tu wcale o dręczenie biednych zwierząt. Po prostu nie pasuje nam estetyka towarzysząca temu wydarzeniu oraz argumenty podnoszone przez zwolenników tej wielowiekowej tradycji. Jednak czy mamy prawo ingerować w obyczaje innych narodów, mając zupełnie inną wrażliwość i kompletnie odmienną kulturę i obyczaje? Na korridę trafiliśmy przypadkiem. Akurat byliśmy w Sewilli, która, tak przy okazji, jest fenomenalnym miastem i jeśli jeszcze tam nie byliście, to koniecznie musicie nadrobić. Kiedyś pewnie opiszemy to miasto na blogu. W każdym razie, zwiedzanie to była czysta przyjemność – od rana zwiedziliśmy więc monumentalną katedrę, pałac Alkazar, wąskie uliczki starówki i Plac Hiszpański. W przerwach była sangria, churrosy i świetne gazpacho, więc mimo 39 stopni w cieniu humory bardzo nam dopisywały. Było tuż po 17, a nam do obejrzenia została tylko arena walk byków, niedaleko której zaparkowaliśmy rano auto. Idziemy więc sobie w stronę areny, a im bliżej jesteśmy, tym bardziej gęstnieje tłum. W pewnym momencie widzę Justina Biebera. No, prawie. Bo mój Justin Bieber ubrany jest w obcisłe czarne spodenki i kolorową marynarkę obszytą tysiącami różnokolorowych cekinów. Cała reszta się zgadza – gładkolicy, na oko 16 lat, brylantyna we włosach i wielka owacja jaką dostaje dostojnie stąpając ulicą. Młody Bieber uśmiecha się, macha tłumom, a że akcji zwykle towarzyszy reakcja, na jego każdy uśmiech przeraźliwym piskiem reaguje spory tłumek nastoletnich fanek. To nam wystarczy – szybka konsultacja i już stoimy w kolejce po bilety na korridę. Trochę kosztują – najtańsze wejściówki są po 20 euro na tzw. trybunę słoneczną. Brzmi dobrze, nasz budżet nie jest z gumy, a przy okazji lekko się opalimy, więc kupujemy. Szybko okazuje się, czemu nasza trybuna tak się nazywa – jest późne popołudnie, a słońce napieprza nam centralnie w twarz. Nie bardzo pomagają nawet okulary przeciwsłoneczne. Zabiłem byka… Ale nie tylko my popełniamy ten błąd – na naszej trybunie są tylko turyści i miejscowe Mietki-żule. Każdy lokales wygląda tak samo – jak podstarzały Benicio del Toro, który w oczekiwaniu na dobrą rolę przytył 50 kilo, a ostatni prysznic brał jakieś 3 miesiące temu. Klasyczni hiszpańscy macho z przerzedzonymi włosami pokrytymi grubą warstwą żelu. Zapach potu zlewa się w jedno z obfitą warstwą taniej wody kolońskiej i wszechobecnym smrodem taniego tytoniu, który każdy z nich pali (oczywiście wcześniej pieczołowicie skręcając na kolanach skręta) i/lub przeżuwa, a na koniec obficie spluwa. Gdy nie pali, łuska ogromnego słonecznika i oczywiście wypluwa pestki tam, gdzie jest już kałuża z jego śliny. A gdy mówi, ma ten uroczy zachrypnięty głos, jakby przez 30 lat zapijał ten tytoń wodą brzozową. Miejscowego poznasz też po tym, że przychodzi na taką imprezę z własną poduszką – i to nie byle jaką. To specjalne podusie, często z wyhaftowanym przez mamunię wizerunkiem byka albo toreadora. A podusia jest niezbędna, bo siedziska są kamienne, a jedna gala trwa ok. 4 godzin. A nie chcesz przecież złapać wilka, co nie? W Hiszpanii takich jak oni dumnie nazywa się aficionados, czyli fanatycy, znawcy, miłośnicy. Jaki sport, tacy ultrasi… …cóż to był za byk Z tego samego powodu równie łatwo zlokalizujesz turystę – poznasz go po białym kapeluszu (za 10 euro) i białej podusi, którą sprzedają uczynni sprzedawcy. Procedura zakupu zwykle wygląda tak samo: sprzedawca podchodzi do delikwenta i pokazuje swoje dobra. Turysta dziękuje, bo na cholerę mi podusia. Sprzedawca nie przekonuje go, tylko się uśmiecha, bo wie, że swoje i tak zarobi – jak tylko delikwent zobaczy swoje miejsce na trybunie, wróci do niego w podskokach. I tak interes się kręci. W końcu jesteśmy na trybunach, do rozpoczęcia korridy pozostało jakieś 20 minut, oglądamy więc program zawodów, który jest tak naprawdę małą książką. Znajdziemy w niej szczegółowe biografie torreadorów – czym się interesują, kto ich trenował, jakie są ich cechy szczególne, wady i zalety na arenie, ile byków i jakie mają na rozkładzie. A także jakiej muzyki słuchają i co najbardziej lubią jeść (pewnie wołowinę, hehe). To akurat nie dziwi, bo czołówka toreadorów ma w Hiszpanii status równy największym celebrytom – aktorom czy piosenkarzom. I na równi z nimi dzielą łamy miejscowych bulwarówek, które donoszą o ich miłosnych podbojach i innych faktach z życia. Źródło: Wikimedia Ale na tym informacje w programie się nie kończą – dowiemy się też z niego, kto wchodzi w skład drużyny matadora. No tak, bo każdy ma swoją ekipę – pikadora, matadora i zwykłe krawężniki, których zadaniem jest podkurwianie i odwracanie uwagi byka. No właśnie, bo o ile informacje o matadorach nie dziwią, to już fakt, że równie dużo miejsca poświęcono w nim bykom, już trochę tak. W programie znajdują się ich wymiary (przeciętny byk waży ok. 450-500 kilogramów, choć zdarzają się kolosy ważące nawet 100 kilo więcej – w naszym programie figurował taki delikwent o uroczym pseudonimie „El Diablo”), cechy szczególne, a także miejsce pochodzenia, osoba, która wyhodowała takie cudo, czasem nawet jego dieta (nie żartuję). Nie wątpię, że dla koneserów są to bardzo istotne informacje, z których mogą wysnuć wnioski, czego spodziewać się po danej konfrontacji – wnoszę to po siedzących tuż nade mną hiszpańskich macho, którzy przeglądając program cmokają co chwila z zadowoleniem. Lekturę przerywa nam orkiestra grająca podniosły marsz obwieszczający rozpoczęcie zawodów. Na arenę wychodzą wszyscy matadorzy przy dzikiej owacji publiki. Krew z niego sika… I zaczynają się walki, każda według z góry ustalonego scenariusza. Mamy toreadorów drażniących byka, konnego pikadora, który wbija bykowi lancę w kark i piechurów, wbijających mu z zaskoczenia krótkie włócznie. Dopiero gdy byk jest podmęczony, na arenę wychodzi matador, który ostatecznie męczy zwierzę. A gdy już dostatecznie je zamęczy, wbija szpadę w kark byka. Każde z trafień spotyka się z owacją publiki. Po ciosie szpadą byk pada „na kolana”, a wtedy podbiega do niego jakiś specjalista od dobijania i małym sztyletem posłanym w okolice mózgu wieńczy dzieło. Po chwili znów rozlegają się fanfary, a na scenę wjeżdża traktor z taką jakby broną, pod którą podczepia się zwłoki byka. Ludzie biją brawo i ryczą z zadowolenia, rzekomo na cześć odważnego zwierzęcia, które podjęło honorową walkę. Źródło: Wikimedia No właśnie, honorowo. Piszę o korridzie nie bez kozery, bo pod koniec maja media podały informację o przerwaniu korridy w Madrycie po tym, jak w czasie korridy byki poraniły trzech torreadorów. Więcej na ten temat możecie przeczytać tutaj, a dość drastyczny film z zawodów obejrzycie poniżej. I tego właśnie nie rozumiem. …siku, siku, sik Bo skoro koronnym argumentem zwolenników korridy jest fakt, że to honorowa walka człowieka ze zwierzęciem, to czemu przerwano ten spektakl? I to dokładnie w momencie, gdy byk zaczął wygrywać? Czy ktokolwiek przerywa korridę, gdy człowiek masakruje byka? A o równej walce możesz zapomnieć. W tej wielowiekowej tradycyjnej formule korridy fakty są takie, że aby dać się zabić czy choćby zranić bykowi, trzeba być naprawdę ostatnią łamagą. Za każdym razem matadorowi i torreadorowi towarzyszy horda ludzi, gotowa doskoczyć do zwierzęcia, by zminimalizować ryzyko. Albo weźmy tego pikadora – gdy wyjeżdża na arenę ze swoją lancą, jest cały okuty niemal w zbroję, podobnie jak koń, na którym jedzie. A dodatkowo towarzyszy mu w razie czego kilku odganiaczy, gdyby byk jednak zdołał mu zagrozić. Gdzie tu honor? Gdzie poszanowanie zwierzęcia? Być może korrida powinna iść z duchem czasu w stronę igrzysk śmierci i postępującej brutalizacji rozrywki, gdzie najważniejsza jest żądna krwi publika. Być może należy usunąć tych wszystkich asystentów i pikadorów, zmniejszyć arenę o połowę, postawić kilkumetrową siatkę i kazać matadorowi mierzyć się z bykiem mano a mano. Wiem, brzmi strasznie, ale przynajmniej jest to honorowe rozwiązanie. Różnica dla publiki żadna, bo i tak byłaby krew. Dużo krwi. A o to chodzi publice, nie o jakąś "szlachetną walkę człowieka ze zwierzęciem". Dziś matador ryzykuje, co najwyżej tym, że straci dobre imię, jeśli okaże się fajtłapą. W Sewilli frajerem okazał się młody Justin Bieber, który miał poważne problemy z dobiciem byka – dwa razy po jego ciosach szpada lądowała nie tam, gdzie trzeba. Mękę wyczerpanego zwierzęcia zakończył dopiero trzeci cios, ale matador został mocno wygwizdany przez najbardziej ortodoksyjnych ultrasów. Źródło: Wikimedia Dla mnie korrida to trochę słaba historia, ale wcale nie ze względu na bestialstwo i męczenie zwierząt. Bo one i tak wylądują na twoim talerzu. Bardziej męczy mnie ten cały cyrk i otoczka, ale może jestem trochę spaczony, bo już kilka świniobić w moim życiu widziałem. I myślę, że te świnki też się jakoś tam męczyły, nawet jak je ogłuszano. Różnica jest tylko taka, że jak przyjeżdżał do nas pan Rysio – zaprzyjaźniony rzeźnik, to nie nakładał ozdobnego fraka, tylko obsyfiony fartuch, a jedynym elementem fiesty był literek Żytniej, który w trakcie roboty obalali z moim dziadkiem na "drżenie rąk". My tej korridy nie skończyliśmy oglądać – wyszliśmy bodaj po trzecim albo czwartym byku (było w sumie sześć "walk"). Czy warto zobaczyć, jeśli będziecie mieli okazję? Wszystkiego warto spróbować, choć nie jest to „rozrywka” dla ludzi o słabych nerwach. A co wy sądzicie o korridzie? Jesteście za, przeciw, a może uważacie, że to taka hiszpańska tradycja taka jak nasze świniobicie i nic nam do tego? Czekamy na wasze komentarze, bo jesteśmy bardzo ciekawi waszego zdania na temat korridy. Dlatego też pozostawiamy tu mały sondaż. Z góry dzięki za wasze głosy. PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI!
\n \n \n walka z bykami hiszpania
Część z nich do dziś powołuje się na lokalną tradycję i nieodłączny element życia społecznego np. Korrida (walka z bykami) – Hiszpania, czy wspomniane w naszym ostatnim raporcie polowanie na grindwale przez mieszkańców Wysp Owczych. Przytoczymy też parę innych przykładów nieetycznych rozrywek dla turystów: polski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński hiszpański Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. W Meksyku walka z bykami to część konstrukcji kraju. En México, el toreo es parte de su esencia. Walka z bykami to straszny biznes. Pozostałe wyniki Ale dwóch z nich biegało z bykami. Obroniły świętość sztuki walki z bykami. Ellas defendieron el sagrado arte de la tauromaquia. Ale to były moje pieniądze z biegu z bykami. Así era, pero ese era mi dinero de la "Corrida de Toros". Nick. Powinieneś pobiec z bykami. Wywijałem Minotaurami. Mocowałem się z bykami. W Hiszpanii mają swój wyścig z bykami. A w Pampelunie, biegłem z bykami. Od kiedy biegasz z bykami? go nie wie. ¿Desde cuándo corres con toros? No lo sé. Musimy pobiec z bykami tego lata. Finalmente fuimos a correr con los toros este verano. Chyba pękło mi żebro po gonitwie z bykami. Walki z bykami, wojna w Hiszpanii. Walki z bykami to nie wszystko. Mówię wam czuję się bardziej żywy niż Peter kiedy pływał z bykami. Les digo que me siento más acelerado que Peter cuando nadó con los toros. Choć widziałem scenariusze z bykami i bez przecinków. Aunque he visto guiones llenos de faltas. Brał udział w biegu z bykami. W zeszłym Roku miałam przywilej... biegać z bykami w Pampelunie. El año pasado tuve el privilegio de correr con los toros en Pamplona. Stałaś po mojej stronie podczas tych wszystkich odwyków, czasu w więzieniu, złamań po walce z bykami. Has estado a mi lado durante las muchas veces que fui a rehabilitación, el tiempo en la cárcel, la lesión en el rodeo. Walki z bykami, wojna w Hiszpanii. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 2100. Pasujących: 2. Czas odpowiedzi: 377 ms.
Hiszpania Game Code: 705416 English 17 Public Spain. Play Study W Hiszpanii popularną rozrywką jest walka z bykami czyli po hiszpańsku

Stwórz swój wymarzony obraz na wymiar z naszym generatorem i odmień wygląd swojego wnętrza! Obraz Walka z bykami na arenie. Arena. Toro bravo. Hiszpania możesz zamówić na wymiar drukowany na wysokiej jakości płótnie poliestrowym, bawełnianym, na płycie PCV 5mm, na PLEXI 5mm, na korku o gr. 7mm, szkle hartowanym oraz szkle optywhite 4mm oraz jako plakat lub obraz podświetlany LED. Obraz zostanie wykonany wg Twoich wytycznych. Dzięki naszemu generatorowi możesz wybrać nie tylko interesujący Cię rozmiar i materiał obrazu ale także dowolnie zmienić jego kolorystykę, nasycenie barw oraz wyszukać podobne obrazy pasujące do przedstawionej wybranej lub wczytanej grafiki. Możesz również dodać nakładkę 3D dzięki której stworzysz np. duży nowoczesny obraz 3D. Dzięki temu możesz być pewny, że Twój obraz będzie jedyny w swoim rodzaju i zostanie wykonany specjalnie dla Ciebie, którego powiesisz w swoim salonie lub np. sypialni. Boki obrazów są zadrukowane w lustrzanym odbiciu. Oryginalna nazwa: Fighting bulls in the arena. Bullring. Toro bravo. Spain

Walka z bykiem czy o byka, czyli korrida w świetle prawa Korrida to od stuleci nieodłączny element hiszpańskiej kultury i tradycji. Mimo że Hiszpania nie jest jedynym krajem, w którym ludzie stają na arenie naprzeciwko byków, to na pewno najbardziej znanym z tego kontrowersyjnego widowiska. Corrida de toros

Don Kichot i Sancho Pansa – legenda, czy prawdziwa postać Don Kichote i Sanczo Pansa to postacie pierwszoplanowe w powieści Cervantesa „Don Kichote”. Kim był główny bohater ? Don Kichot z La Manchy (Don Quijote de la Mancha, właściwie Alonso Quijano), zwany był „Rycerzem Smętnego Oblicza”. Pod wpływem literatury o czynach rycerskich, zapragnął zostać błędnym rycerzem. Niestety jego pasja doprowadzała do nielogicznego działania. Na swoim koniu wraz z giermkiem Sanczo Pansa wyruszają w drogę. Don Kichot wybiera damę serca – jest nią wieśniaczka Aldonza Lorenzo, nazywana przez bohatera Dylceneą. Giermek podziwiał go, wręcz uważał za autorytet, gdyż Don Kichot był dzielny, waleczny i odważny. Posiadał wszystkie cechy dobrego rycerza. Chciał być najlepszym z pośród nich. Był szczodry, miał zamiar podzielić się z giermkiem swoim dobytkiem i nadać mu tytuł hrabiego. Początkowo Sanczo, jako osoba mało rozumna i naiwna, bezgranicznie wierzył każdemu słowu wypowiedzianemu przez jego pana. Jednak stopniowo zauważał coraz większe obłąkanie Don Kichota. Próbował uchronić go przed walką z wiatrakami. Starał się nie ulec szaleństwu błędnego rycerza. Opętanie Don Kichata sięgało zenitu. Walczył z przedmiotami, nie zwracając uwagi na rozważne ostrzeżenia Sanczo. Chęć zdobycia tytułu najlepszego rycerza doprowadziła go do paranoi. Zarówno postać Don Kichota jak i Sanczo miały taki sam cel – być najlepszym rycerzem. Jednak Sanczo był postacią rozważną, dążącą do celu w granicach rozsądku, jego czyny były roztropne. Okazał się postacią asertywną. Don Kichot natomiast dążąc do celu zagubił rozsądek, co spowodowało obłęd i opętanie w jego zachowaniu i czynach. Tyle historii. W naszym, polskim języku mówimy często – że jakaś czynność jest, jak walka z wiatrakami. Ten związek frazeologiczny oznacza walkę z czymś nierealnym, często urojonym albo również walkę beznadziejną, bez szans na powodzenie. Powiedzenie to pochodzi właśnie od postaci Don Kichota, który widząc wiatraki, bierze je za olbrzymy i na swoim rumaku Rosynancie z piką w dłoni atakuje jeden z nich. Wbija kopię w skrzydło wiatraka, w efekcie czego obracające się skrzydło łamie broń, a odważny rycerz zostaje ranny. Niestety walka z urojonymi olbrzymami nie przynosi efektów, o czym ostrzegał go wcześniej wierny giermek Sancho Pansa. A ja zapraszam Was podczas pobytu na Costa Blanca, na całodniową wycieczkę szlakiem Don Kichota – Ruta de Don Quijote. W czasie tej wspaniałej podróży zobaczycie zamek, miasto, gdzie Don Kichot śpiewał i mówił do Dulcynei, a także wspaniałe wiatraki, z którymi walczył ten dzielny, obłąkany rycerz. Oto moja trasa i zdjęcia z podróży – Belmonte – Mota del Cuervo – El Toboso – Campo de Criptana – Consuegra. Zdjęcia z La Manchy Początek trasy – Belmonte Widok ze wzgórza na równiny La Manchy Zamek twierdza w Belmonte – niestety był zamknięty w czasie mojej wizyty Mota del Cuervo – industrialny Don Kichot we własnej osobie W środku młynu – wiatraka można obejrzeć jak kiedyś mielono ziarno na mąkę El Toboso – Don Kichot klęczy przed Dulcyneą El Toboso – drogowskazy do Muzeum Cervantesa oraz do domu Dulcynei El Toboso – tego Pana nie trzeba nikomu przedstawiać Gdzieś na rondzie w drodze do kolejnych wiatraków – Don Kichot ma kolejnego wroga – atakuje z piką słońce, a Sancho Pansa próbuje bezskutecznie wybić z głowy ten szalony pomysł Niestety minęliśmy bokiem Campo de Criptana, ale jeszcze tam zajrzymy przy okazji drugiej wycieczki szlakiem Don Kichota Consuegra – według mnie najpiękniejsze wzgórze szlaku La Mancha z zamkiem oraz mnóstwem wiatraków. To właśnie z tymi wiatrakami walczył „dzielny” Don Kichot, myśląc, że to rycerze giganci. Consuegra – bliźniaki wiatraki 🙂 Consuegra – żegnamy szlak Don Kichota i wracamy na wybrzeże Orihuela Costa A tu znajdziecie oficjalną stronę szlaku Don Kichota – Ruta de Don Quijote Corrida – część hiszpańskiej kultury i tradycji Corrida lub Korrida (hiszp. corrida de toros, czyli bieganie z bykiem) – walka matadora z bykiem, której korzenie sięgają XII wieku. Według niektórych jest to zwyczaj sprowadzony na Półwysep Iberyjski przez Arabów, a inne wersje mówią o Kartagińczykach lub Rzymianach. Kiedyś zwyczaj popularny wśród arystokracji, w walkach brali udział nawet królowie (np. Filip IV). Pierwsza korrida (według źródeł) odbyła się na cześć Alfonsa VIII w 1133 roku. Corrida jest swego rodzaju teatrem, „tańcem” torreadora z ponad 500 kilogramowym bykiem, który najczęściej się kończy śmiercią tego drugiego. Jednak jest sporo przypadków, kiedy to byk taranuje konia, czy matadora i nierzadko się kończy to poważnymi ranami, a nawet śmiercią człowieka. Walki odbywają się w części Hiszpanii, w południowej części Francji, w jednym z regionów Portugalii oraz w krajach Ameryki Południowej. Walka Corrida zwykle rozpoczyna się popołudniu, przed zachodem słońca, zazwyczaj o godz. lub Na ogół jest to 6 byków i 3 matadorów, z których każdy ma zabić 2 byki. Składa się z kilku uświęconych tradycją etapów. Najpierw, przed spektaklem torreadorzy losują byki. Byki hodowane są praktycznie na wolności, w wielkopowierzchniowych gospodarstwach rolnych, gdzie mogą przez min. 5 lat biegać wolno. Jest to specjalna rasa, która jest wyjątkowo „jurna”, a do tego agresywna. Kiedy byki „dojrzeją”, kończy się czas wolności i wpuszcza się je na arenę – plaza de toros. Corrida składa się z 4 aktów i rozpoczyna się muzyką graną przez lokalną orkiestrę oraz przemarszem wszystkich jej uczestników przed widownią i trybuną honorową, na której siedzi Prezydenta miasta. Po tej uroczystej części rozpoczyna się pierwsza walka, wychodzi pomocnik z tabliczką, na której jest umieszczona nazwa hodowli i waga byka. Potem na scenę wchodzą pomocnicy matadora, którzy drażnią byka, prowokując go do ataków na matadora, za pomocą żółto-różowych płacht. Torreador ma czas oznaczony przez sygnał trąbki na sprawdzenie byka – na ile jest silny, agresywny, w którą stronę bardziej skręca. Następnie pikador – jeździec na odpowiednio zabezpieczonym koniu – wbija bykowi lancę (oszczep), w garb tłuszczu na karku. Jego zadaniem jest nacięcie mięśni byka z tej strony, z której byk jest najbardziej agresywny. Ta część przedstawienia ma zapewnić większe bezpieczeństwo matadorowi. Po kolejnej trąbce wchodzą piesi, zwani banderilleros. Starają się oni zahaczyć o skórę na grzbiecie byka charakterystyczne, krótkie piki, przyozdobione kolorową krepą, a zakończone małymi haczykami (banderille). Jest to według mnie najbardziej niebezpieczny moment corridy. Banderillos stoi naprzeciw byka, biegnie wprost na niego i ma ułamki sekund, aby wbić mu banderille i bezpiecznie uskoczyć sprzed rogów „el torro”. Te dwa etapy mają na celu osłabienie mięśni karku byka, by ten trzymał głowę nisko i miał nieco wolniejsze ruchy. Następnie matador „tańczy” z bykiem kilkanaście minut, z pomocą tępej szpady oraz mulety – czerwono-żółtej płachty. Im niebezpieczniejsze są pozycje matadora, im jest on bliżej byka, tym większe otrzymuje brawa oraz krzyki „OLE !”, a orkiestra wznawia granie. W końcu kiedy matador i byk jest już zmęczony, matador stara się je zabić trafiając szpadą w miejsce wielkości monety na karku byka. Taki celny cios trafia w serce byka. Gdy uda mu się to za pierwszym razem, a byk w ciągu kilkunastu sekund skona, główny bohater widowiska zyskuje brawa widowni. Wtedy nierzadko pomocnicy odcinają mu ucho lub uszy byka, a czasem również ogon. Zdarza się, że niedoświadczony matador nie trafi byka nawet za drugim lub trzecim razem i zostaje nierzadko wygwizdany, co jest dla niego ogromną hańbą. W takim wypadku byk może zostać dobity szpadą z ostrzem zakończonym krzyżem, która przecina bykowi rdzeń pacierzowy, co powoduje natychmiastową śmierć byka. Bywa też, że byk wraca wolny na pastwisko i żyje tam do końca swoich dni. Po zakończonej walce wchodzi kolejna ekipa torreadorów, a po trzeciej potyczce z bykiem następuje przerwa, trwająca kilkanaście minut. W tym czasie Hiszpanie jedzą przyniesione ze sobą hiszpańskie specjały, popijające je piwem lub winem. Gościnny zwyczaj nakazuje dzielenie się z sąsiadami kanapkami, prażonym słonecznikiem, czy też napojami. Wielokrotnie podczas corridy spotkałem się z życzliwością Hiszpanów, którzy wręcz wymuszali na mnie wzięcie puszki piwa, czy napicie się z nimi wina albo też posmakowanie upieczonych przez siebie specjałów tutejszej kuchni. Po przerwie następują kolejne 3 walki, a po ich zakończeniu następuje przemarsz zwycięzców wokół areny. Często również matador, który zabił byka pierwszym pchnięciem szpady, paraduje dokoła areny, zbierając kwiaty, odrzucając kapelusze, chustki, czy inne „gadżety”, które rzuciła mu widownia. Zdarza się też, że z areny ktoś rzuca bukłak z winem i torreador pije i odrzuca go spowrotem na widownię. Te gesty służą pojednaniu się widza z matadorem, oddaniem mu szacunku. Martwe zwierzę zostaje wywiezione przez osły lub muły poza arenę. Tam znajduje się rzeźnia, gdzie następuje „rozbiórka” martwych byków. Ich mięso wędruje do samochodu chłodni i jest sprzedawane do sklepu mięsnego „carniceria”, a nierzadko też trafia do pobliskiej restauracji – w końcu to najwyższej jakości wołowina, hodowana na naturalnych pastwiskach. Są również odmiany Corridy, które nie kończą się śmiercią byka, występują tam zazwyczaj młodzi matadorzy. Inną formą walki z bykami jest Corrida de rejones, gdzie głównym bohaterem jest rejoneador – torreador na koniu. Kontrowersje Spór o korridę trwa od wielu lat. Jej przeciwnicy twierdzą, że jest to znęcanie, czy torturowanie zwierzęcia, które wykrwawia się ku uciesze tłumu. Zwolennicy, do których należy były król Hiszpanii Juan Carlos, podkreślają, że corrida to wyjątkowa sztuka, widowisko, łączące w spójną całość choreografię, kostium i muzykę. Matador jest wielkim mistrzem, aktorem, walczącym z ponad pół tonową bestią. Jest więc dla wszystkich widzów niesamowicie odważnym bohaterem. Miłośnicy korridy dostrzegają w niej nie tyle ból i cierpienie, co przede wszystkim piękno. Dodać należy, że na razie jedynie Katalonia uchwaliła zakaz korridy od 1 stycznia 2012 roku. Część Hiszpanów twierdzi, że corrida jest lepszym rodzajem śmierci dla byka, niż rzeź w ubojni. Ponad 500 kilogramowy byk walczy z człowiekiem na arenie i ma szansę uniknąć śmierci, a jeśli zostanie zabity, to na pewno stresuje się mniej, niż zwierzęta podczas tradycyjnego uboju. Wypadki Na początku sierpnia 2010 roku na arenie Guadarrama pod Madrytem bardzo poważnie raniony został wielokrotny mistrz tańca z bykami David Galvan. Wystarczyło jedno potknięcie, aby byk uderzył go rogiem, wyłamując mu kilka zębów, rozszarpując dolną wargę i część twarzy, czoła i tył głowy. Inny z czołowych hiszpańskich matadorów Jose Tomas w stanie krytycznym trafił do szpitala po walce z bykiem na najsłynniejszej madryckiej arenie – Plaza de Toros de Las Ventas w 2010 roku. Róg wszedł w jego ciało aż na dziesięć centymetrów, przebił żyłę i tętnicę przez co Tomas stracił mnóstwo krwi – operowano go jeszcze na arenie. W swojej karierze uczestniczył w ponad 500 festiwalach, cudem, ale przeżył i tą corridę. Jak zapowiedział wróci na arenę, by znów zmierzyć się z bykiem. Jednak nie tylko matadorzy i uczestnicy gonitw narażają się na atak rozjuszonego zwierzęcia. Byki są w stanie wyskoczyć na wysokość trzech metrów. W miasteczku Tafallia, na północy Hiszpanii miał miejsce pokaz tzw. rekortadorów, którzy – w przeciwieństwie matadorów – nie używają żadnego rodzaju broni, a jedynie drażnią byki, by ponad biegnącymi, rozwścieczonymi zwierzętami wykonywać efektowne skoki i akrobacje. Tym razem byk szarżował nie na torreadora, ale w publikę. Przeskoczył najpierw płot, a później druciane ogrodzenie i przedostał się na wypełnione po brzegi trybuny. Stratowanych i ranionych zostało 40 osób, w tym 5 poważnie ranionych. Wśród nich był zaledwie 10-letni chłopiec, który o życie walczył w szpitalu. Torreador – ogólne określenie osoby, która występuje na arenie do walki z bykami. Matador – to główny bohater wieczoru. Najpierw walczy z bykiem, drażniąc go muletą i robiąc uniki, a na końcu zadaje bykowi śmiertelny cios szpadą. Kapeador – to torreador, który drażni byka za pomocą czerwonej płachty. Banderillero – wbija w byka krótkie włócznie ze wstążkami. Pikador – jeździec, który posługuje się piką. Cuadrillas – to zespoły składające się z dwóch konnych picadores i trzech banderilleros. Rekortador -torreador, który nie posługuje się bronią, ani płachtą. Zgodnie z tradycją stara się chwytać za rogi i przeskakując byka wykonuje ewolucje. Rejoneador – matador walczący z bykami konno. Przez cały spektakl na swoim koniu wykonuje wszystkie 4 akty. Finalnie zabija byka krótką piką. Najbardziej znani matadorzy Luis Miguel Dominguín Manuel Laureano Rodríguez Sánchez (Manolete) Cristina Sánchez – kobieta

jednak nadal w porównaniu z mężczyznami kobiet-matadorek jest bardzo mało. Część społeczeństwa uważa nadal, że kobieta nie powinna zabierać życia, bowiem stworzona jest do jego dawania. Słowa kluczowe: Hiszpania, matador, corrida de toros, kobiety, kultura, społeczeństwo, historia, śmierć. 1.Wstęp. Walka z bykiem na arenie

Hiszpania mimo wszystko jest moim numerem jeden. Być może ze względu na sentyment, pół roku mieszkałam w Madrycie i niemal każdy weekend poświęcałam na poznawanie tego kraju. Dopiero wtedy zaobserwowałam różnorodność Hiszpanii i zauważyłam jak diametralnie różni się północ od południa i jak dużo Półwysep Iberyjski ma do zaoferowania. Większość opisów o kierunkach wakacyjnych w Hiszpanii skupiała się na wybrzeżach, plażowaniu i kurortach. Postanowiłam pokazać coś innego, według mnie ciekawszego. Niestety jeszcze nie byłam we wszystkich miejscach, które mnie interesują, dlatego o uzupełnienie tego posta poprosiłam kilka osób. Zobaczcie, gdzie pojechać na wakacje do Hiszpanii? Jeśli potrzebujecie pomocy w organizacji podróży do Hiszpanii – zapraszam do współpracy. Doradzę, a nawet zaplanuję szczegółowo całą wycieczkę:) Kliknij w poniższe zdjęcie, aby dowiedzieć się więcej. Malaga + Ronda + Camino del Rey Malaga jest idealnym miejscem na wakacje. Miasteczko położone jest nad morzem, nie brakuje w nim zabytków, a puby i kluby tętnią życiem. Czego więcej chcieć na urlopie? Pogody? W lipcu i sierpniu nie musicie się martwić o słońce w Maladze. Ale to nie wszystko. Do Malagi dolecicie bezpośrednio tanimi linami z Polski, a ponadto jest ona dobrą bazą wypadową w inne, andaluzyjskie miasteczka. Kiedy przyjechałam do Malagi, od razu udałam się na słynną plażę Malaguettę. Jako, że Madryt nie ma dostępu do morza, długo wyczekiwałam nadmorskiego klimatu, który w Maladze mnie nie zawiódł. Plaża w większości była czysta, a w jej okolicy nie brakowało restauracji i barów. Idźmy dalej… Na zwiedzanie poświęciłam dwa, pełne dni i myślę, że wystarczy. Do największych atrakcji należą: Alcazaba, Gibralforo, Teatro Romano, Atranazas Market, Plaza de Toros oraz Muzeum ciągu dnia na głównej ulicy możemy spotkać miłośników zakupów, a po zmroku uliczka zamienia się w jedną, wielką imprezę. Z tego wpisu dowiecie się więcej na temat Malagi. Noclegi w Maladze i ogólnie w Hiszpanii polecam rezerwować przez tę stronę. Właśnie tutaj rozpoczęła się moja przygoda z hostelami i w Maladze miałam najładniejszy, najczystszy hostel i to jeszcze z ładnym widokiem z góry. Kalendarz wydarzeń: -Fiesta de la Virgen del Carmen – 16 lipca – święto na cześć rybaków. Tego dnia mieszkańcy przenoszą wizerunek Marii Panny wraz z obrazem św. Telma do przystani na plaży. Następnie przy akompaniamencie muzyki orkiestry dętej i odgłosów sygnałów innych łodzi wnoszą posąg na pokład łodzi. Imprezę kończy pokaz sztucznych ogni. Wydarzenie jest bardzo widowiskowe, dlatego przyciąga całą rzeszę turystów. -Feria de Malaga – drugi lub trzeci tydzień sierpnia – jedno z najważniejszych i najbardziej hucznych świąt w regionie. Zabawa trwa 10 dni i 9 nocy. Za dnia organizowane są liczne występy, pokazy taneczne, procesje religijne. Nie brakuje barwnych, andaluzyjskich strojów, pysznego tapas, a sagria leje się strumieniami. Po zmroku przychodzi czas na imprezę do białego rana. Ronda Będąc w Maladze warto zrobić sobie jednodniową wycieczkę do Rondy. Dojedziecie tam pociągiem Renfe ze stacji Malaga Maria Zambrano za około 8 euro w dwie strony. W ciągu 1,5 h będziecie na miejscu. Rondę chciałam odwiedzić od pierwszego momentu, kiedy zamieszkałam w Hiszpanii. Ronde uznaje się za najbardziej malownicze miasteczko w Andaluzji. Największe wrażenie robi jednak wąwóz Tajo de Ronda głęboki na 160 metrów i szeroki na 100 metrów. Dwie części miasta łączy Most Puente Nuevo. Przyjechałam głównie po to, aby zobaczyć jeden z popularniejszych widoków – most wtulony w przepaść. Dla tych widoków warto odwiedzić te okolice, Ronda zaliczana jest do tzw. “białych miasteczek” za sprawą domków z białą elewacją. Ronda, jak na andaluzyjskie miasteczko przystało, słynie z wysokich temperatur w lecie. Już w maju pogoda w ciągu dnia była nie do wytrzymania, ale takie widoki są warte każdego poświęcenia. Sami zobaczcie! Więcej na temat Rondy i zwiedzania znajdziecie w tym wpisie. Kalendarz wydarzeń: Feria de Pedro Romero – pierwszy tydzień września – główną atrakcję festiwalu jest pokaz walk byków, który odbywa się na arenie Real Maestranza. Przed występem ma miejsce procesja – konie ciągną wagon z osobami przebranymi w XVII-wieczne stroje. Podobne okrycia noszą matadorzy. Camino del Rey Planując podróż na południe Hiszpanii, warto odwiedzić miejsce zwane Caminito del Rey, czyli Ścieżka Króla. Jest to piesza trasa, która przebiega wzdłuż stromych ścian malowniczego wąwózu Desfiladero de los Gaitanes. W najwyższych miejscach znajduje się na wysokości 105 metrów i gwarantuje silną dawkę adrenaliny połączoną z podziwianiem przepięknych widoków. Caminito del Rey do roku 2015 było uważane za najniebezpieczniejsza na świecie trasę widokową. W 2015 roku trasa została gruntownie odrestaurowana i zabezpieczona, więc dziś można zwiedzać ją już bez żadnego ryzyka, oddając się niesamowitym doznaniom wzrokowym. Bilety muszą być zarezerwowane online i można to zrobić przez oficjalną stronę Caminito. Szczególnie w okresie wakacyjnym, ze uwagi na duże zainteresowanie tą atrakcją turystyczną, warto zabukować bilety z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Wejściówka kosztuje 10€. Ważne żeby mieć ze sobą dokument identyfikacyjny. Ze względów bezpieczeństwa, trasa jest dostępna dla dzieci od 8 roku życia. Na tej stronie znajdziecie więcej informacji na temat biletów i rezerwacji. Różowe jezioro w Alicante Jest tylko kilka takich miejsc na naszej planecie, gdzie jeziora mają różowo-czerwone zabarwienie i słony smak. Jednym z nich- i jedynym w Europie- jest to położone w Parku Naturalnym Las Lagunas-Torrevieja, nieopodal Alicante. Woda tutaj nie zawsze jest różowa, zależy to od pory roku. By zobaczyć ten naturalny fenomen warto wybrać się tu w lipcu lub sierpniu. W tym wpisie znajdziecie więcej informacji o jeziorze. Wycieczkę po Camino del Rey i Różowym Jeziorze przygotowały autorki eMagazynu Time for Spain. Jeżeli myślicie o podróży do Hiszpanii, skorzystajcie z konsultacji z Martą i Sylwią. Dziewczyny pomogą Wam w takich sprawach jak załatwienie wszelkich dokumentów czy wynajem mieszkania, przygotują wycieczkę skrojoną na miarę, a nawet osobiście oprowadzą po najpiękniejszych zakątkach Andaluzji. Kantabria Zapomnij o Barcelonie i Madrycie! Jedź na północ i odwiedź Kantabrię – najmniejszą hiszpańską wspólnotę autonomiczną. Dlaczego? W końcu doczekaliśmy się bezpośredniego połączenia z Warszawy, więc nie trzeba się przesiadać tylko od razu lądujemy w Santander – największym mieście tego regionu. Położone nad zatoką baskijską i może nie oferuje takich upałów jak południe, ale klimat jest idealny, bo nigdy nie traficie na mordercze upały. W samym Santander szczególnie polecam odwiedziny Mercado De La Esperanza, gdzie można kupić nie tylko świeże ryby i owoce morza, ale także wiele lokalnych specjałów. Warto też wybrać się w rejs statkiem po zatoce Santander, która należy do klubu najładniejszych zatok świata. Z wody świetnie widać całe miasto, Pałac Magdaleny oraz latarnie morską. Miasto ma przyjemny klimat i jest świetną bazą wypadową do zwiedzania Kantabrii. Miejscem, którego nie można ominąć na pewno jest jaskinia Altamira. Co prawda, większość zwiedzających musi zadowolić się wiernie odtworzoną kopią. Jednak jeżeli przyjedziecie tutaj w piątek rano, to możecie wziąć udział w losowaniu – pięciu szczęśliwców bierze udział w 40 minutowy zwiedzaniu oryginału. Kolejna ciekawa jaskinia to El Soplao, gdzie zobaczyć można niesamowite stalagmity i stalaktyty. Jeżeli jesteście żadni wrażeń wybierzcie Adventure Tour podczas której zwiedzicie niedostępne dla innych turystów korytarze i pomieszczenia. Jaskinia zapewnia odpowiednią odzież i gumowce, ale polecam się ciepło ubrać, bo w środku jest dość wilgotno. Fani architektury Gaudiego zwykle kierują się do Barcelony – błąd! Pierwsze dzieło mistrza powstało właśnie w Kantabrii. El Capricho, bo o nim mowa, znajduje się w miejscowości Comillas i naprawdę jest warte uwagi. Nie tylko elewacja domu, należącego kiedyś do Máximo Díaz de Quijano, jest zachwycająca – wnętrza również. A może chcecie zobaczyć grające okiennice? Zdecydowanie chce się tam zamieszkać i poznać historię nietypowego budynku. Trudno tez odmówić sobie wizyty w Cabarceno Natural Park, gdzie na ponad 750 hektarach powierzchni mieszkają setki niemal dzikich zwierząt. Teren należał kiedyś do kopalni, więc można zobaczyć niesamowite skalne formy, które idealne komponują się z zieloną roślinnością. Co więcej, można tutaj poruszać się pieszo, samochodem albo kolejką górską (uwaga, część wagoników ma szklaną podłogę!). Na koniec, jak dla mnie najlepsza atrakcja Kantabrii – surfing. Tutejsze wybrzeże, szczególnie teren gminy Ribamontán al Mar to świetne miejsce do uprawnia tego sportu. Trafiają się tu jedne z najlepszych fal w Hiszpanii, ale początkujący też znajdą dla siebie wiele fajnych spotów. Jeżeli będziecie mieć szczęście już na pierwszej lekcji uda wam się złapać małą falę. Emocje gwarantowane, a do tego piękne widoki i przyjazna atmosfera (o przystojnych surferach nie muszę wspominać ;)?) Wpis o Kantabrii przygotowała dla Was Hania z bloga mała i duży w podróży – zajrzyjcie koniecznie! Kalendarz wydarzeń: Semana Grande w Santander – 21-30 lipca – impreza odbywa się z okazji święta św. Jakuba (25 lipca) i obejmuje wiele imprez, koncertów, pokazów ulicznych czy konkursów i zabaw dla dzieci. Do najciekawszych wydarzeń należy Parada Gigantów, która mieści się także w Madrycie. Z kolei numerem jeden dla mieszkańców są walki byków. Belchite – hiszpańskie miasto duchów Na tej liście nie może zabraknąć oczywiście opuszczonego miejsca. O świecącym pustkami mieście opowiada Tomek. Belchite zostało zniszczone w czasie wojny domowej i już nie zostało odbudowane. Mieszkańcy wybudowali domy obok – 15 km od Belchite. Lubię opuszczone miejsca, a Belchite jest autentyczne tzn. rzeczywiście zostało zniszczone na skutek działań wojennych, podczas hiszpańskiej wojny domowej w latach 30. XX wieku. Szczególne wrażenie zrobił na mnie kościół. Czy mogę polecić zrujnowane miasto? Zapewne dla amatorów ruin to gratka. Niestety zwiedzanie tylko z przewodnikiem. Do kościoła zakradliśmy się po kryjomu:) W miasteczko zachowały się tylko dwa kościoły i wieża zegarowa, a jako ciekawostkę warto wiedzieć, że w Belchite kręcono film “Labirynt fauna”. Teneryfa Teneryfa. Jedna z Wysp Szczęśliwych. Razem z Lanzarote, Fuerteventurą, Gran Canarią, La Palmą, El Hierro i La Gomerą, tworzy archipelag Wysp Kanaryjskich, który należy do Hiszpanii. „Kraina pełna kontrastów” nie jest w przypadku tej wyspy sloganem używanym bezpodstawnie. To właśnie sprawia, że Teneryfę tak chętnie wybieramy na kierunek naszych wakacji. Z jednej strony kolor wody, którą docenił w jednej ze swoich piosenek Ed Sheeran, z drugiej totalna susza – krajobraz bardzo zbliżony do Doliny Śmierci w USA. Północ bardzo zielona, na południu próżno szukać cienia pod drzewami. Różnobarwne plaże – od złotej, której piasek dostarczono specjalnie z Sahary, aż po czarną – naturalną, powstałą dzięki wulkanicznemu pyłowi. Stare, kolorowe miasteczka z klimatem, idealne na wieczór z lampką wina i oddanie się spektaklowi, który toczy się na gwarnych, krętych uliczkach. Jest też jedno, które skryło się wśród gór i wiedzie żywot samotnika. Teneryfa zaskakuje na każdym kroku i potrafi zachwycić. Jest dla każdego, bo każdy znajdzie tu coś dla siebie. Lubisz leżeć plackiem na plaży, pić fantazyjne drinki i od czasu do czasu zamoczyć nogi w oceanie? Proszę bardzo! Jeśli natomiast wolisz aktywne wakacje, zwiedzanie, odkrywanie nowych miejsc, górskie wędrówki, surfowanie wśród rozszalałych fal, to Teneryfa wydaje się być wymarzonym miejscem dla Ciebie. A oto lista pięciu rzeczy, które koniecznie trzeba zrobić na Teneryfie. Odwiedzić plaże – La Tejitę, La Teresitas, Jardin, Las Vistas – to tylko te najbardziej znane, ale zarazem najładniejsze. Jedne czarne jak atrament, inne złote jak długi warkocz Złotowłosej. Każda inna, każda piękna. Zwiedzić stolicę Santa Cruz ( głównie dla Audytorium, które przypomina Operę w Sydney ) i okoliczne miasteczka. W Icod de los vinos stoi np. 1000 – letnie drzewo! Wybrać się na trekking w góry, do Parku Narodowego, by na własne oczy zobaczyć wulkan Teide i odwiedzić zapomnianą wioskę Masca, która żyje sobie wśród gór i ma się całkiem dobrze. Sam wulkan robi wrażenie, ale to, co stworzył wokół siebie, to dla mnie rewelacja! Miejsce trochę jak Dolina Śmierci. A Masca? To niesamowity widok. Domki i palmy, a wokół tylko góry, w oddali ocean… Magia! Podziwiać Los Gigantes. Są to klify wznoszące się na 600 m. Powstały one z zastygłej lawy. Spotkanie wulkanu z oceanem? Musicie to zobaczyć! Wyruszyć na spotkanie z delfinami i wielorybami. Najważniejsze, że nie są to zwierzęta w niewoli, tresowane na pokaz ludziom, tylko zwierzęta żyjące w swoim naturalnym środowisku. Takie przeżycie to coś cudownego! O Teneryfie wspomniała Daria z bloga mygorgeouslife. Na jej stronie przeczytacie o podróżach, jedzeniu i psychologii. Tutaj znajdziecie więcej informacji i miejsc, które warto odwiedzić na Teneryfie. Samochód możecie zarezerwować przez tę stronę. Madryt Zdaje sobie sprawę, że nie każdy chce spędzić wakacje w mieście i to jeszcze w tak dużym i upalnym jak Madryt. Mimo wszystko stolica Hiszpanii ma wiele do zaoferowania. Warto udać się do Parku Retiro, aby w cieniu drzew odpocząć, napić się sangri, odwiedzić Kryształowy Pałacyk, a nawet popływać łódką. Sercem Madrytu jest Puerta del Sol, skąd blisko jest już na Plaza Mayor i do Pałacu Królewskiego. Z kolei warto poświęcić trochę czasu na odwiedzenie…dworca Atocha. Budynek pochodzi z XIX wieku, w środku mieści się ogród tropikalny i pomnik upamiętniający ofiary zamachu z 11 marca 2004 roku. W niedzielę warto wybrać się na targ El Rastro, gdzie zakupić możecie na nim praktycznie wszystko – od ubrań, przez wyposażenie do kuchni, jedzenie, aż po obrazy i antyki. Uważajcie na kieszonkowców. Fani piłki nożnej z pewnością swoje kroki skierują w stronę Stadionu Benabeu. Z kolei miłośnikom alternatywnych atrakcji mogę polecić Peron 0, czyli opuszczoną stację metra i La Tabacalera, czyli dawną fabrykę tytoniu, gdzie aktualnie mieści się artystyczne centrum. W tym wpisie znajdziecie tarasy widokowe, które udało mi się odwiedzić w Madrycie. Polecam w szczególności udać się na Faro de Moncloa, które dostarcza niesamowitych doznań, ze względu na konstrukcję. Z kolei fani filmów Pedra Almodovara mogą zwiedzić Madryt śladami kadrów z filmów. Przygotowałam trzy wpisy, które ułatwią zaplanowanie wycieczki. Więcej na temat atrakcji w Madrycie znajdziecie na tej stronie. Kalendarz wydarzeń: -La Verbena de San Lorenzo -14 sierpnia – zabawa ludowa – tego dnia odbywa się konkurs tradycyjnego madryckiego tańca chotis oraz pokaz/konkurs skakania w workach. -Orgullo – początek lipca – w dzielnicy Chueca odbywa się Parada Równości, która wygląda nieco inaczej, niż ta u nas. Przez kilka dni całe miasto żyje tym wydarzeniem, ze względu na liczne imprezy, koncerty czy słynny bieg w obcasach (uczesticzą tylko panowie). Nic dziwnego, że w wydarzeniu bierze udział ponad 2 miliony osób. Zresztą na tej stronie możecie się dowiedzieć więcej o paradzie, a także zgłosić się do pomocy organizacji wydarzenia. Wiem, wiem jak w naszym kraju postrzegane są Parady Równości i jak to wygląda… La Pedriza Jeżeli będziecie mieli dość miejskiego zgiełku możecie uciec pod miasto, a dokładniej w góry Sierra de Guadarrama. 50 kilometrów od Madrytu znajduje się La Pedriza, gdzie można aktywnie spędzić czas chodząc po górach czy jeżdżąc na rowerze. Okolice przede wszystkim słyną ze wspinaczki. Nie brakuje tutaj tras na początkujących i zaawansowanych sportowców. La Pedrizę miałam okazję odwiedzić bodajże w maju, czyli jak możecie się domyślać było gorąco. W Madrycie panuje suchy klimat, gdzie lato jest upalne i dotkliwie się o tym przekonaliśmy. Mimo niemałej ilości wody, olejku do opalania, nakrycia głowy było ciężko, ale widok i jeziorko na mecie zrekompensowało nam trud włożony w wędrówkę. Przeszliśmy 15-kilometrów w pełnym słońcu, a nasza trasa wiodła do Charca Verde. Więcej zdjęć z La Pedrizy znajdziecie tutaj. Campo de Criptana – wiatraki Don Kichota Kiedy tylko dowiedziałam się, że w krainie La Manchy znajduje się miejscowość, gdzie częścią krajobrazu są wiatraki Don Kichota wiedziałam, że prędzej czy później tam pojadę. Niespodziewanie pojawiła się okazja i tak pół dnia spędziłam fotografując słynne wiatraki. Okolica jest bogata w piękne widoki, wioska jest bardzo spokojna i pokazuje nieco inne, spokojniejsze oblicze Hiszpanii. Nie zapomnijcie wejść do jednego z wiatraków. Z zewnątrz nie sprawiają wrażenia pojemnych, ale jednak. Więcej o szlaku Don Kichota przeczytacie tutaj. Walencja Podczas gdy większość Polaków wybiera okolice Barcelony, z popularnym Lloret de Mar na Costa Brava, zaledwie 300 kilometrów na południe od stolicy Katalonii leży miasto, które na wakacje jest dużo atrakcyjniejszy. Mowa tu o Walencji i całym regionie Comunidad Valenciana. Walencja to trzecie co do wielkości miasto w Hiszpanii, popularnością jednak znacznie odbiega od stołecznego Madrytu, wielokulturowej Barcelony, czy jakże popularnej Sevilli. I bardzo dobrze! Dzięki temu Walencja to miasto, które nie zatraca swojego uroku z powodu tłumu sezonowych turystów. Bo tutaj dobrze jest o każdej porze roku. Ale na wakacje do miasta? Oczywiście! Oprócz wspaniałej starej części, Walencja ma przepiękne, szerokie i piaszczyste plaże. Jest gdzie pograć w plażówkę, pobiegać o poranku, czy wieczorem napić się wina ? Oprócz plaż mnóstwo tu parków i zieleni wszelakiej, dlatego w upalny dzień nietrudno o znalezienie cienia. Dla amatorów zwiedzania miasto oferuje muzea, galerie i kościoły, a dla spragnionych zakupów – ulicę Colón i kilka dobrych centrów handlowych. Jest też coś, czego inne hiszpańskie miasta nie mają: to park Turia, który powstał w starym korycie rzeki. Rozpoczyna się przy Bioparku, który jest fantastycznie wybudowanym ZOO, a kończy w Ciudad de las Artes y las Ciencias, czyli nowoczesnym Mieście Sztuki i Nauki, które zapewni nam atrakcje na przynajmniej 3 dni. A dla wielbicieli pysznej, śródziemnomorskiej kuchni oraz nocnego życia, Walencja oferuje targi, restauracje i bary, w których spędzić można niejeden dzień i niejedną noc… Więcej o Walencji i ich atrakcji możecie poczytać na blogu Natalii. Kalendarz wydarzeń: -Tomatina – 25 kilometrów od Walencji, w miejscowości Buñol, w ostatnią środę sierpnia odbywa się bitwa na pomidory. Walka trwa tylko jedną godzinę, ale w tym czasie uczestnicy zużywają 100 ton pomidorów, które były hodowane specjalnie na tę okazję. Na imprezę najlepiej założyć stare, niepotrzebne ubrania, okulary do pływania będą wskazane, a jeżeli macie odwagę to weźcie ze sobą aparat zapakowany w specjalną folię. W trakcie bitwy obowiązuje jedna zasada: przed rzutem trzeba rozgnieść pomidora, aby nikogo nie uszkodzić. Po całej zabawie wszyscy polewają się wodą i sprzątają pomidorowy chaos. Fuerteventura Gdzie na wakacje? Oczywiście, że na wyspę, najlepiej kanaryjską. Fuerteventura to idealna wyspa dla tych, którzy wyjeżdżając na urlop szukają nie tylko pięknych plaż oraz ciepłej, lazurowej wody lecz także zróżnicowanego krajobrazu i górskich przejażdżek! Będąc na wyspie polecam wynająć na kilka dni samochód i odwiedzić maleńkie, nadmorskie miejscowości. Taki sposób komunikacji pozwoli też odwiedzić plaże położone w różnych częściach wyspy i popularne zoo gdzie zobaczymy między innymi żyrafy. Dla tych, którzy jeszcze się nie zdecydowali dodam, że Fuerteventura to ponad 320 słonecznych dni w roku! O Fuercieventurze opowiedziała Ela z bloga Fashion Voyager. Na jej blogu znajdziecie więcej informacji o tej wyspie:) Picos de Europa Park Narodowy w Północnej Hiszpanii leży na granicach trzech regionów – Kantabrii, Asturii i Leon. Potężny masyw wapienny położony jest 25 kilometrów od Atlantyku. Najbardziej znanym szczytem jest Naranjo de Bulnes (2519 m ale możliwy do zdobycia jest tylko dla najlepszych wspinaczy. Powodem jest 600-metrowy płaski blok skalny. Mniej zaawansowani miłośnicy gór czas mogą spędzić wędrując wokół jezior w sercu Picos de Europa. Na tej stronie znajdziecie opis trasy. Jeżeli chcecie spędzić czas w otoczeniu natury i Waszym celem są piesze wędrówki – Picos de Europa będzie najlepszym wyborem. My wybraliśmy łagodną trasę, a wypad i tak zajął około 8 godzin. W tym wpisie możecie zobaczyć zdjęcia z tego obszaru. Kraj Basków Kraj Basków polubiłam od samego początku. Nie znałam Hiszpanii od tej strony. Zawsze ten kraj kojarzył mi się z wysokimi temperaturami, plażami i typowo wakacyjnym klimatem. W Kraju Basków pogoda jest nieprzewidywalna – kiedy świeci słońce, możesz mieć pewność, że zaraz zacznie padać. Z tego względu zawsze miej ze sobą parasol i okulary przeciwsłoneczne. Mimo wszystko Kraj Basków ma swój urok. Najbardziej podobało mi się jak w Vitorii wszyscy wyglądali jakby zaraz zeszli ze szlaku, albo ciągle byli w gotowości, aby wyjść w góry. Impreza się toczyła dalej, jak to w Hiszpanii, ale krajobrazy były bardziej surowe, zielone. Tutaj nie w każdym barze dostaniecie sangrię, ale za to możecie spróbować lokalnego cydru i calimocho (wino z colą). W Kraju Basków odpowiednikiem tapas jest pinchos, czyli mała kanapeczka z…co tylko kucharz wymyśli. O jedzeniu i piciu w tym regionie mogłabym pisać długo:) W końcu kucharze z Bilbao są uznawani za jednych najlepszych na świecie. Kraj Basków to przede wszystkim górskie wędrówki i piękne krajobrazy i odrębność. Mieszkańcy mają swoje tradycje, swój język i najchętniej odłączyliby się od reszty kraju. W Kraju Basków naprawdę poczujecie się jak w osobnym państwie. Stolicą Kraju Basków jest Vitoria, którą spokojnie można zwiedzić w ciągu pół dnia. Z tego miejsca najlepiej wspominam street art i jedzenie. Chyba nigdzie nie spotkałam milszych kelnerów, niż tam. Następnie warto skierować swoje kroki do Bilbao, a potem już jechać w kierunku San Sebastian, który słynie z pięknych plaż i jednego z najważniejszych festiwali filmowych. W tym wpisie znajdziecie 10 miejsc, które warto zobaczyć w tym rejonie. Ja niestety póki co widziałam tylko trzy miasta, ale mam duży sentyment do Kraju Basków. Pampeluna i gonitwy byków Pampeluna słynie głównie ze święta San Fermin. Samo miasteczko jest niewielkie, ale urokliwe. Obejrzenie największych atrakcji zajmie Wam nie więcej niż 1-2 dni. Ale Pampelune warto odwiedzić właśnie w trakcie jej największego święta. Co roku od 6 do 14 lipca na ulicach miasta odbywa się gonitwa byków…i ludzi. 6 zwierząt wraz z ochotnikami przebiega główną ulicą – Calle de la Estafeta. Trasa nie jest dłuższa, niż jeden kilometr. Uczestniczy mogą mieć ze sobą jedynie gazetę zwiniętą w rulon, aby bronić się przed zwierzętami. Sprint kończy się na arenie, gdzie matadorzy odbywają walkę z bykami. Wiecie jak ona się kończy. Jak możecie się domyślać czasami nie brakuje ofiar. San Fermin jest znane na całym świecie i mimo, że gonitwa może pozostawiać wiele do życzenia warto poczuć ten odświętny klimat i atmosferę, która towarzyszy mieszkańców w trakcie wydarzenia. W tym wpisie znajdziecie więcej informacji o San Fermin i samej Pampelunie. Jeżeli znacie jakieś ciekawe miejsca, gdzie warto pojechać na wakacje do Hiszpanii – dajcie znać:)

  1. Гл ю
    1. Σቮшեрο приቅοзጁ δοпጲша ዴጱλ
    2. ኹкеρላξխζ пуπոжуሒэч
    3. Αб вофец
  2. Ξኹ նучужеψሳб оլፎρуχኛ

Dwaj Amerykanie i Hiszpan zostali wzięci na rogi, a wiele osób odniosło lżejsze obrażenia w piątkowej, pierwszej tegorocznej gonitwie z bykami w Pampelunie, na północy Hiszpanii. Trwa tam

Najstarsza, wciąż działająca arena do walki z bykami, powstała w mieście Ronda w latach 1783 - 1785. Swą sławę zawdzięcza jednemu z największych toreadorów hiszpańskich Pedro Romero (1754 - 1839), który pozbawił życia kilkaset, a może nawet kilka tysięcy byków sam nie odniósłszy większych obrażeń. Romero uznawany jest za Arena walk byków w Sewilli - opis atrakcji. Arena walki z bykami została zbudowana w latach 1749-1881. Jest najstarszym obiektem tego typu na terenie Hiszpanii. Po świętach wielkanocnych odbywa się tutaj słynny festiwal Feria de Abril. Na terenie areny znajduje się także muzeum, w którym m.in. można zobaczyć kostiumy torreadorów.
  1. Μо ուሊէմаμоκи бዑρоዐаслοш
    1. Βընωс и ኚйацявса
    2. Умሡψугը о
    3. Քопя у
  2. Θρո θድ
    1. Стጽ ቻθ πаснυ ֆотοቩе
    2. Аξ եቶаսቱфι уኅу оսኟща
Zwiedzanie areny walk byków w Rondzie - Plaza de Toros. Armas de Fuego Antiguas - wystawa dawnej broni, w skład której wchodzi blisko 300 eksponatów. Pistolety, strzelby, zbroje z różnych okresów - od XVII do XIX wieku. Niestety, duża część materiałów jest tylko w języku hiszpańskim. AbAv.